Banki od dawna zapowiadały, że w razie unieważnienia umowy frankowego kredytu mieszkaniowego będą domagać się od klientów pieniędzy większych niż tylko wartość nominalna kapitału, który mu wypłaciły. Początkowo była mowa o wynagrodzeniu za bezumowne korzystanie z kapitału. Jednak teraz niektóre banki zmieniają podejście w tym zakresie.

Zaczynają posługiwać się terminem „zwrot" lub „rekompensata kosztów" poniesionych na udzielenie kredytu. Przykładem takiego roszczenia może być to złożone z końcem 2020 r. przez Raiffeisen wobec p. Dziubaków (chodzi o rozliczenie w ramach tzw. teorii dwóch kondykcji, zakładającej, że bank i klient mają osobne roszczenia w ramach rozliczenia po unieważnieniu umowy). Bank domaga się od nich 791 tys. zł (wartość nominalna kredytu w dniu jego udzielenia w 2008 r. wynosiła 400 tys. zł). Skąd taka kwota? Z naszych informacji wynika, że składa się z dwóch części, których podstawą nie jest wynagrodzenie, a zwrot kosztów, a także uwzględnienie kosztu pieniądza w czasie. Pierwsza to 500 tys. zł, które zawiera 400 tys. zł pierwotnego kapitału powiększonego o skumulowaną przez 12 lat inflację (dane zaczerpnięte zostały przez bank z Głównego Urzędu Statystycznego). Tak obliczona waloryzacja powiększa kapitał o 100 tys. zł, co daje 501 tys. zł. Do tego dochodzi 290 tys. zł, których celem jest pokrycie kosztu bezumownego korzystania z kapitału (chodzi o koszty finansowania udzielonego kredytu, bez wydatków operacyjnych, bank je wylicza na podstawie średniej dla całego portfela). Raiffeisen z uwagi na tajemnicę bankową nie komentuje danych dotyczących klientów. Z naszych informacji wynika, że jego roszczenie wobec p. Dziubaków nie jest wyjątkowe, bo złożył około dziesięciu podobnych po unieważnieniu umów.

Sprawa budzi kontrowersje i ostry spór frankowiczów z bankami. Ci pierwsi twierdzą, że instytucje finansowe chcą zastraszyć i zniechęcić innych frankowiczów do składania pozwów przeciw bankom. Wątpliwości może rozwiać Sąd Najwyższy, który wypowie się podczas posiedzenia zaplanowanego na 25 marca. Raiffeisen argumentuje, że jego zdaniem w razie unieważnienia frankowej umowy jest uprawniony do domagania się zwrotu kosztów powstałych w związku z finansowaniem udzielonym klientom na kilkanaście lat.

Do tej pory zapadło zaledwie parę wyroków sądów w sprawie o opłatę za korzystanie z kapitału i były niekorzystne dla banków. Jednak niedawno prezes NBP Adam Glapiński stwierdził, że z punktu widzenia ekonomii sprawa wynagrodzenia jest bezsporna. – Spierać się można o to, jakiej wielkości ma to być kwota – dodał.