Egzamin przeprowadzono w reżimie sanitarnym. Na to oznacza? Przed wejściem do gmachu w którym zdawali kandydaci do korporacji odbywała się obowiązkowa dezynfekcja rąk. Do chwili zajęcia miejsca przy wyznaczonym stoliku każdy musiał mieć na twarzy maseczkę lub przyłbicę. Musiał ją też założyć za każdym razem kiedy opuszczał miejsce. W tym roku przed wejściem na teren hali nie było tłoku. Zadbano o to by zdający wchodzili na teren hali w mniejszych grupach – co 10 po pięć osób. Nie działały szatnie więc nie było też miejsca w którym gromadziliby się zdający. Wszystko przez pandemię.
W Warszawie w halach EXPO przy ul. Prądzyńskiego test pisali przyszli radcowie prawni. Przed egzaminem widać było zdenerwowanie wśród kandydatów.
– Mam mętlik w głowie, nic nie wiem – mówiła zdenerwowana Anna, absolwentka wydziału prawa Uniwersytetu Warszawskiego sprzed dwóch lat. Ostatni rok pracowała w kancelarii prawnej specjalizującej się w prawie rodzinnym, głównie rozwodach. – Jeśli trafię na pytania z prawa rodzinnego dam sobie radę – twierdziła. Nie ukrywała, że obawia się prawa gospodarczego i handlowego. – Uczyłam się solidnie przez cztery miesiące – mówi Małgorzata, tegoroczna absolwentka wydziału prawa na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. I jak, twierdzi to powinno wystarczyć. – Jeśli nie spróbuję za rok – zapewnia.
Po dwóch godzinach halę w małych grupkami opuszczali zdający, którzy zakończyli rozwiązywanie testu.
Mateusz, który startuje do zawodu radcy prawnego po raz trzeci jest pewny, że zdał. – Test był dużo łatwiejszy niż rok temu – uważa. I zapewnia, że wie co mówi bo rok temu zabrakło mu pięciu punktów by zdać. Towarzysząca mu koleżanka – Małgorzata, absolwenta UW – była innego zdania. Na gorąco twierdziła, że może jej zabraknąć kilku punktów.