Zuzanna Dąbrowska: Posłowie nie są niesfornymi nastolatkami

Prawo i Sprawiedliwość, wprowadzając upokarzające kary dla parlamentarzystów, ośmiesza demokrację przedstawicielską. Jaki ma w tym cel?

Aktualizacja: 23.07.2018 13:55 Publikacja: 22.07.2018 18:43

Zuzanna Dąbrowska: Posłowie nie są niesfornymi nastolatkami

Foto: Kancelaria Sejmu/ Krzysztof Białoskórski [CC BY-SA 2.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0)], via Flickr

Wodowskazy (na szczęście) po lipcowych ulewach opadają, ale poziom zażenowania działaniami marszałka Sejmu rośnie. Zgodnie ze zmianami w regulaminie przegłosowanymi w piątek, a „wrzuconymi" do porządku obrad noc wcześniej: „Prezydium Sejmu może podjąć uchwałę o obniżeniu uposażenia lub diety parlamentarnej posła, w wysokości nieprzekraczającej 1/2 uposażenia poselskiego lub pełnej diety parlamentarnej miesięcznie na okres nie dłuższy niż 9 miesięcy".

To znaczy, że kara trwać może o 6 miesięcy dłużej niż do tej pory.

Ale nie to jest najbardziej żenujące: „Prezydium Sejmu nakłada na posła zakaz członkostwa w prezydium komisji sejmowej lub organizacji lub poselskiej grupy bilateralnej na okres nie dłuższy niż 12 miesięcy".

To oznacza, że nie liczą się poselskie kompetencje, znajomość języków, praca wykonywana często przez szereg lat w konkretnej komisji, w końcu – wola własnej partii, która wystawia kandydatów na poselskie stanowiska w komisjach. Liczy się tylko to, czy poseł lub posłanka nie narazili się marszałkowi Kuchcińskiemu lub innemu wpływowemu politykowi PiS. Bo na to, że PiS będzie karać także własnych posłów, obserwując np. zupełnie bezkarne zachowanie Krystyny Pawłowicz – nie ma co liczyć.

Robi mi się przykro i wstyd, kiedy myślę o tych karach, nie dlatego, żeby było mi specjalnie żal, że poseł Platformy czy innej opozycyjnej partii zarobi mniej. Trochę nawet rozumiem złośliwą uciechę części obywateli, którzy nienawistnie spoglądają na to, co dzieje się na Wiejskiej.

Przeczytaj też: Szułdrzyński: 15 tys. zł miesięcznie? Dla PiS to żadne pieniądze

Chodzi jednak o to, że posłowie traktowani są przez PiS jak grupa niesfornych nastolatków, którym odbiera się kieszonkowe i obóz językowy na Malcie. Może więc trzeba przypomnieć: marszałek nie jest ojcem parlamentarzystów. I nie ma prawa w ten sposób ich traktować. Jeśli popełnią wykroczenie – wkroczyć powinien wymiar sprawiedliwości. Jeśli kogoś obrażą – pozostaje, jak dla wszystkich innych – sala sądowa. Za nieobecności od lat już obcina się wynagrodzenie. To są standardy sprawowania mandatu parlamentarzysty, a nie dobra wola zaharowanego ojca rodziny, który wścieka się, że śmieci nie są wyniesione, albo że delikwent wrócił z imprezy po trzech piwach.

Ten sposób postępowania i traktowania parlamentarzystów jest obraźliwy dla państwa i instytucji wyborów. Umniejsza obywateli i całą demokratyczną procedurę.

I wygląda na to, że to właśnie są prawdziwe powody kolejnej eskalacji kar dla opozycji: erozja resztek powagi i autorytetu wybranych przedstawicieli społeczeństwa. Sesje będzie można robić jeszcze rzadziej.

A kiedyś może łatwiej będzie zwinąć cały ten parlamentarny interes?

Wodowskazy (na szczęście) po lipcowych ulewach opadają, ale poziom zażenowania działaniami marszałka Sejmu rośnie. Zgodnie ze zmianami w regulaminie przegłosowanymi w piątek, a „wrzuconymi" do porządku obrad noc wcześniej: „Prezydium Sejmu może podjąć uchwałę o obniżeniu uposażenia lub diety parlamentarnej posła, w wysokości nieprzekraczającej 1/2 uposażenia poselskiego lub pełnej diety parlamentarnej miesięcznie na okres nie dłuższy niż 9 miesięcy".

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny