85 głosów – tyle podczas głosowania na wiceprzewodniczącego PE zebrał kandydat EKR z PiS Zdzisław Krasnodębski. To odzwierciedlenie znaczenia PiS – najsilniejszej partii politycznej w Polsce – na unijnej arenie. Największe zdziwienie budzi jednak reakcja PiS na tę przegraną. – Okłamano nas, jestem zbulwersowany – komentował szef EKR Ryszard Legutko.
– Do tej pory respektowane były pewne zasady kultury politycznej. Każdy z liczących się klubów miał swoją reprezentację wśród wiceprzewodniczących – narzekał wicepremier Jarosław Gowin.
– To wygląda na zemstę na Polsce za to, że pomieszaliśmy szyki największym państwom, które chciały narzucić pewne rozwiązania personalne – stwierdził Ryszard Czarnecki.
– Złamano zasady demokracji parlamentarnej, bo zgodnie z parytetem ta funkcja przypadała także naszej frakcji. To głosowanie to małostkowy odwet za wyniki szczytu UE – denerwowała się Beata Mazurek.
Te emocjonalne wypowiedzi świadczą o tym, że politycy PiS naprawdę nie spodziewali się takiego obrotu sprawy. Na co zatem liczyli, pozostając od lat w ostrym sporze z Unią?