Piwowar: Niejasne plany, chaos decyzyjny

Cenzorskie gesty dyrektora Jerzego Miziołka to tylko wierzchołek góry lodowej tego, co dzieje się w Muzeum Narodowym w Warszawie

Aktualizacja: 29.04.2019 20:04 Publikacja: 29.04.2019 18:28

Piwowar: Niejasne plany, chaos decyzyjny

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

Pięć miesięcy dyrekcji Jerzego Miziołka to zbyt krótko na budowanie, ale na destrukcję – wystarczająco. Chaos wystawienniczy, nieustanna zmiana planów i dyspozycji przekłada się na nastroje załogi. „Solidarność” w liście do Ministerstwa Kultury wycofała poparcie udzielone dyrektorowi. Na prośbę „Solidarności” w maju ma odbyć się w ministerstwie specjalne spotkanie na temat trudnej sytuacji w Muzeum. Widzowie chcieliby wiedzieć, co będą oglądać, pracownicy muzeum – nad czym mają pracować.

Pod naporem krytyki dyrektor Muzeum w poniedziałek cofnął decyzję zdjęcia prac Natalii Lach - Lachowicz „Sztuka konsumpcyjna” oraz Katarzyny Kozyry „Pojawienie się Lou Salome”. Ale zrobił to tylko na pięć dni, bo 6 maja Galeria Sztuki XX i XXI wieku zgodnie z wcześniejszym planem zostanie zamknięta.

Do tej pory ta Galeria była jedyną w Warszawie wielką dostępną dla widzów kolekcją sztuki ostatnich ponad 100 lat. Jej przygotowanie pochłonęło około 900 tysięcy złotych, co przy bardzo skromnym budżecie Muzeum Narodowego było poważną inwestycją. Zamknięcie tej wystawy zapowiadane na 6 maja w związku z całkowitą zmianą prezentacji, ma być początkiem tworzenia nowej odsłony, zapewne także kosztownej. W zamyśle ta nowa ma prezentować wyłącznie malarstwo, pomijając rysunek, grafikę, plakat, fotografię, wideo – obecne na wystawie stworzonej przez Piotra Rypsona.W dodatku w jej budowie ma pomagać m.in. znany krakowski marszand Andrzej Starmach. To bardzo dyskusyjne posunięcie, bo nie od dziś dyrektorzy muzeów unikają oficjalnych związków z handlem sztuką.

Poważne i niezbyt udane zmiany przeszedł ważny dla Muzeum Dział Promocji. Zburzona została jego dotychczasowa struktura (podział na Dział Komunikacji i Marketingu oraz dział Pozyskiwania Funduszy), odeszło wielu pracowników, a nowi mają najwyraźniej trudności z panowaniem nad komunikacją z publicznością.

Niejasne są dalsze plany wystawiennicze Muzeum. Do tej pory widzowie na jego internetowej stronie mogli dowiedzieć się o co najmniej trzech kolejnych czasowych ekspozycjach. Główne sale ekspozycyjne wystaw czasowych są natomiast nieczynne od marcowego zakończenia wystawy Piotra Rypsona „Krzycząc: Polska! Niepodległa 1918”. Odwiedzający Muzeum mogą jedynie przeczytać napis informujący, że trwają prace nad prezentacją kolekcji rzeźb Augusta Zamoyskiego i że galeria zaprasza od 17 maja. Jednak dowiedzą się o tym tylko ci, którzy tu osobiście dotrą. Tymczasem plany tak ważnych placówek jak Muzeum Narodowe budowane są 2-3 lata naprzód.

Przez dwa tygodnie, do 28 kwietnia, trwał – także praktycznie bez informacji – pokaz wielkoformatowych Abakanów Magdaleny Abakanowicz. Zostały prowizorycznie zawieszone na sznurkach w Holu Głównym na tle nienadających się do tego muzealnych ścian.

A w minioną niedzielę zakończył się przedziwny Pokaz Wielkanocny, o którym informacje pojawiły się tylko na internetowej stronie Muzeum. Cztery prezentowane dzieła („Ołtarz milczenia” Jerzego Beresia z 1977 roku, mały tryptyk z ok. 1520 roku – „Zejście do Otchłani”, Zmartwychwstanie Chrystusa” i „Ukazanie się Chrystusa Matce Boskiej” oraz „Zmartwychwstanie” lub „Przemienienie” czyli projekt własnego nagrobka Augusta Zamoyskiego z 1967 roku) wciśnięte zostały w przestrzeń Galerii Dawnej kolidując ze znajdującymi się na wystawie stałej dziełami. Na wykład specjalny dyrektora Muzeum na temat Pokazu Wielkanocnego dotarło zaledwie około 15. osób.

Według nieoficjalnych informacji już 9 maja w głównej przestrzeni wystaw czasowych ma się rozpocząć rocznicowy pokaz Leonarda da Vinci. Widzowie mają zobaczyć podróżującą po świecie wystawę „Sztuka Leonarda: Opera Omnia” złożoną z reprodukcji wszystkich dzieł Leonarda naturalnych rozmiarów, łącznie ze słynnym freskiem „Ostatniej wieczerzy”.

Do tej pory Muzeum Narodowe jako instytucja tej rangi wystrzegało się pokazywania reprodukcji, zresztą tą wystawą nie były zainteresowane znane muzea. Jej prestiż określa trasa wędrówki - do nas przyjedzie z Addis Abeby, a następnym przystankiem będzie Albania.

A gdyby podsumować to, co jest – wychodzi niewiele. Debiutem nowej dyrekcji był specjalny pokaz „Pablo Picasso” ze zbiorów muzeum. Takie prezentacje z zasobów Muzeum to jedna z naczelnych idei dyrektora Miziołka. I pewnie nie byłby to zły pomysł, gdyby wytatwy te nie były tak krótkie, zwłaszcza, gdy widzowie są niedoinformowani. Nie została też wydana przy tej okazji żadna publikacja, chociaż w rozmowie z „Rz” w listopadzie 2018 roku dyrektor zapewniał: „Proponując większość tych wystaw widzę potencjał kuratorów w muzeum. Chcę także korzystać z kompetencji świetnych, znanych mi zagranicznych specjalistów mogących napisać teksty do katalogów”. Na razie powstał tylko jeden katalog – spis do trwającej do 30 czerwca wystawy „Sztuka to wartość. Kolekcja PKO BP” wpisanej zresztą w plan wystawienniczy jeszcze przez poprzednią dyrekcję.

Instytucja tak szacowna jak MN, istniejąca od ponad 150 lat to okręt, a nie żaglówka. Zmiany są pilnie potrzebne.

Pięć miesięcy dyrekcji Jerzego Miziołka to zbyt krótko na budowanie, ale na destrukcję – wystarczająco. Chaos wystawienniczy, nieustanna zmiana planów i dyspozycji przekłada się na nastroje załogi. „Solidarność” w liście do Ministerstwa Kultury wycofała poparcie udzielone dyrektorowi. Na prośbę „Solidarności” w maju ma odbyć się w ministerstwie specjalne spotkanie na temat trudnej sytuacji w Muzeum. Widzowie chcieliby wiedzieć, co będą oglądać, pracownicy muzeum – nad czym mają pracować.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem