28 sierpnia 2018 roku przed kościołami w całej Polsce zawisły dziecięce buciki, upamiętniające ofiary księży-pedofilów. Była to pierwsza w kraju akcja „Baby Shoes Remember”, która odbyła się w blisko 50 miejscowościach.

Sprawą wieszania bucików nie przejął się ani Kościół, ani politycy, również PiS i PO. Wczoraj akcja wróciła. W Sejmie. Opozycja przyszła na posiedzenie Sejmu z transparentami „Komisja natychmiast” i „Stop pedofilii”, a poseł PO Sławomir Nitras położył dziecięce buciki przed Jarosławem Kaczyńskim. Siedzący obok prezesa PiS wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki rzucił nimi w Nitrasa.

Oglądając parlamentarne posiedzenie, można było odnieść wrażenie, że opozycji bardziej zależy na pognębieniu PiS tematem wykorzystywania dzieci przez księży i przyklejeniu procederu do rządzących niż na pomocy ofiarom, ukaraniu przestępców oraz tych, którzy ich ochraniali. Faktem jest, że politycy PiS pogubili się w temacie kościelnej pedofilii, nie potrafiąc przedstawić spójnego stanowiska w sprawie. Z jednej strony PiS po filmie zaostrza prawo dotyczące pedofilii, przygotowując błyskawicznie zmiany w kodeksie karnym, z drugiej nie chce komisji w sprawie pedofilii w Kościele, problem tuszowania jej przez biskupów bagatelizuje, a film Tomasza Sekielskiego uważa za atak na Kościół. Jacek Saryusz-Wolski, warszawska „jedynka" PiS w wyborach europejskich, uważa, że pedofilia w Kościele to temat wydumany po to, żeby jątrzyć. Beata Szydło nie zamierza filmu oglądać. Poseł Zbigniew Gryglas zrównał go z „Mein Kampf" Hitlera. Z kolei prof. Ryszard Legutko skomentował film, którego również nie widział, twierdząc, że porusza problem pederastii, nie pedofilii. Niefortunnych wypowiedzi członków PiS było więcej. Jednak czy wszystkie one mogą świadczyć o tym, że PiS wspiera księży pedofilów lub nie chce rozliczenia tych kapłanów, którzy sprawy zamiatali pod dywan? Nie. Nie świadczy też o tym Stanisław Piotrowicz, który w 2001 r. był szefem Prokuratury Rejonowej w Krośnie i nadzorował śledztwo w sprawie molestowania w tylawskiej parafii, które błędnie zostało umorzone.

Problem pedofilii w Kościele nie jest nowy. To, że się z nim nie uporano, nie jest tylko problemem Kościoła, ale też państwa. Przez lata zarządzali nim politycy PSL, SLD, PiS, PO... Czy na drzwiach wszystkich byłych premierów można dzisiaj powiesić dziecięce buciki? Czy byli ministrowie sprawiedliwości powinni uderzyć się w pierś? Państwo zawiodło i zawodzi ofiary pedofilii, zarówno tej wypływającej z Kościoła, jak i z innych grup zawodowych. Państwo zawiodło, pozwalając chronić tych, którzy problem zamiatali pod dywan. Przerzucanie się winą tylko rozmazuje problem, upolitycznia go i sprowadza do kolejnej pałki partyjnej. A do problemu pedofilii w Kościele powinno podejść się przede wszystkim systemowo i z szacunkiem wobec ofiar, a nie cynicznie wykorzystując go wyborczo do partykularnych interesów. Tym bardziej że temat dla polityków może przestać być atrakcyjny już po wyborach. Wtedy opozycja znajdzie nowe „buciki", którymi rzuci w Kaczyńskiego.