"Wiemy, że to ty" – takie sygnały dostaje była funkcjonariuszka operacyjna Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego po przesłuchaniu jej przed sejmową komisją ds. Amber Gold. Komisja miała przesłuchać ją niejawnie, bez ujawnienia tożsamości – twarzy i głosu. Jednak w wyniku ludzkiego błędu lub usterki technicznej nie zniekształcono głosu agentki, przez chwilę cała Polska mogła ją usłyszeć.
– Prowadzimy czynności sprawdzające w tej sprawie – mówi prok. Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Agentka nr 10 (tak ją określiła komisja) pracowała od 2009 r. w pionie ekonomicznym delegatury stołecznej ABW jako funkcjonariusz operacyjny. Teraz obawia się o życie.
– Ujawnienie jej głosu to skandal. Powinna zostać objęta ochroną – ocenia jeden z byłych funkcjonariuszy ABW.
Wśród świadków przesłuchiwanych przez komisję ds. Amber Gold jednymi z kluczowych są funkcjonariusze ABW, którzy wykonywali czynności operacyjne rozpracowujące gdański parabank. Ich wizerunek, ze względów bezpieczeństwa i zadań, które wykonywali czy wykonują, jest tajny. Chodzi o uniemożliwienie identyfikacji.