– Raport jest poufny, jednak mogę potwierdzić, że w działalności policyjnych grup specjalnych stwierdziliśmy duże uchybienia w dokumentowaniu pracy operacyjnej oraz rejestracji podsłuchów – mówi „Rz" insp. Zbigniew Maj.
Według naszych informacji audyt odsłania nowe, nieznane dotąd fakty. Wynika z niego, że pierwszą grupę powołano w czerwcu 2014 roku. Miała ona wykonywać niektóre czynności zlecone przez prokuraturę prowadzącą śledztwo w sprawie potajemnego nagrywania VIP-ów w restauracjacht. – W pierwszej grupie byli funkcjonariusze CBŚ Policji, Biura Służby Kryminalnej i Biura Spraw Wewnętrznych – potwierdza insp. Maj. Nie wiadomo dlaczego już miesiąc później powstała druga specgrupa, o dużo szerszych i niejasnych uprawnieniach. Było w niej siedmiu funkcjonariuszy BSW, których zadaniem jest tropienie czarnych owiec w formacji.
– Zakres uprawnień tych grup różnił się diametralnie. Ta w ramach BSW była pod bezpośrednim nadzorem ówczesnego dyrektora Biura Ryszarda Walczuka i miała znacznie szersze uprawnienia – tłumaczy szef policji. Audyt drugiej grupy przeprowadzono na polecenie Maja w związku m.in. z alarmującymi sygnałami od samych policjantów.
Czym zajmowała się specgrupa BSW? Miała m.in. badać, czy oficerowie służb specjalnych ABW, CBA i innych maczali palce w nagrywaniu i późniejszym kolportowaniu taśm z restauracji Sowa & Przyjaciele. Jej zadania nie zostały nigdzie precyzyjne zapisane, choć określenie tego to wręcz elementarz.
Specgrupa funkcjonowała przez rok, a plonem jej działań było kilkadziesiąt rozpoczętych „form pracy operacyjnej", czyli podsłuchów – stwierdza audyt. Efektem jej pracy było także zatrzymanie policjanta z KSP, który bez związku z aferą taśmową przeszukiwał policyjne bazy. Obie grupy liczyły łącznie 29 funkcjonariuszy. Najwięcej zastrzeżeń kontrolerzy mają do tej z BSW. Nagminnie łamała ona procedury, nie rejestrowała wymaganych czynności, podsłuchiwała praktycznie bez kontroli. Po odsłuchaniu nagrania niszczono, by zaraz na kilka dni założyć podsłuchy kolejnym osobom – wynika z raportu.
W polu zainteresowania specgrup było kilku dziennikarzy, w tym – co potwierdzają dokumenty – Piotr Nisztor, który ujawnił aferę taśmową, i naczelny „Wprost" Sylwester Latkowski. Śledczy inwigilowali nawet żonę Latkowskiego. – Było stosowanych kilkadziesiąt podsłuchów na tzw. NN oraz na numery IMEI telefonów – mówi nasz informator.