Istotną postacią wśród polskich pomocników Smiersza w Obławie Augustowskiej był również Maksymilian Schnepf, o którym głośno zrobiło się podczas kampanii przed wyborami prezydenckimi. Podczas Obławy dowodził on dwiema kompaniami 1 Praskiego Pułku Piechoty Ludowego Wojska Polskiego (ok. 160 osób), prowadzącymi, podobnie jak żołnierze Armii Czerwonej, poszukiwania i aresztowania.
– Dzienniki działań bojowych pułku z lipca 1945 r. podają liczby zatrzymanych członków AK i przejętej broni. Zatrzymanych oddawali Smierszowi, podobnie jak Armia Czerwona – zaznacza Danuta Kaszlej, dodając, że dzienniki bojowe podają: „Zabity został 1 bandyta, który nie chciał się poddać”.
Historyk przytacza rozkaz dowódcy 50. armii III Frontu Białoruskiego, której żołnierze (w sile ok. 45 tys.) pacyfikowali Puszczę Augustowską i jej okolice. Wynika z niego, że czerwonoarmiści szli tyralierą przez puszczę, osady, wioski, bagna czy pola. – Przeprowadzali zatrzymania, jednocześnie drugi rzut tyraliery otaczał wioski, osady. Wszystkich zatrzymanych poddawano pierwszej selekcji. Sprawdzano listy, przesłuchiwano. Jeśli uznano, że ktoś był w AK-AKO, ewentualnie pomagał czy współpracował z polskim podziemiem, kierowano taką osobę do kolejnego miejsca filtracji, gdzie już bardzo brutalnie wymuszano zeznania. Smiersz pozyskiwał następne dane i udawał się (już punktowo) pod wskazane adresy, by aresztować kolejnych ludzi – relacjonuje prezes Klubu Historycznego im. AK w Augustowie, dodając, że jeśli ktoś znajdował się na liście proskrypcyjnej, to „było oczywiste, że jest już skazany na śmierć”.
Schnepf i jego żołnierze (podobnie jak wcześniej wymienieni funkcjonariusze UB oraz inni donosiciele – nie sposób wymienić wszystkich w krótkiej publikacji) byli pomocnikami Sowietów. Karierę wojskową zakończył on w stopniu pułkownika. Odpowiadał za zwalczanie podziemia niepodległościowego także po Obławie. – Ma tak szpetną kartę… Powinien ponieść za to odpowiedzialność – nadmienia nasza rozmówczyni z dezaprobatą, albowiem, jak wiadomo, żadnej odpowiedzialności nie poniósł. Dożył spokojnej starości, zmarł w 2003 roku. Został pochowany na Powązkach, z inskrypcją dumnie głoszącą, że był kawalerem Virtuti Militari.
Obława Augustowska wciąż domaga się rozliczenia
Funkcjonariusze UB, lokalni donosiciele, mieli znaczący udział w przeprowadzeniu największej po II wojnie światowej zbrodni na narodzie polskim. Zbrodni niewyjaśnionej, w której nieznana jest nawet dokładna liczba ofiar.
– Żaden historyk w tej chwili nie powie, ile było ofiar Obławy Augustowskiej. Od trzech lat pracujemy z mężem [Zbigniewem Kaszlejem - red.] wyłącznie nad listą ofiar. Ustaliliśmy 513 nazwisk, które są pewne; pracujemy nad sprawdzeniem kolejnych 109 nazwisk prawdopodobnych ofiar. Zgodnie z warsztatem naukowym docieramy do metryk, weryfikujemy informacje ze wszystkich dostępnych źródeł historycznych. Nie wiemy, ile będzie [pewnych] nazwisk spośród tych 109 osób. Mamy też świadomość, że niektórych ofiar nigdy nie podamy z nazwiska – zaznacza Danuta Kaszlej.
Wyjaśnia, że historycy dysponują bardzo skąpymi danymi o ofiarach z terenów, które na skutek zmiany granicy wschodniej zostały włączone do Litewskiej oraz Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej. – Nie mamy źródeł, które pozwalają ustalić dokładną liczbę ofiar – kontynuuje. Aby ją poznać, Rosjanie musieliby udostępnić swoje archiwa, co w obecnej sytuacji politycznej jest niemożliwe.
– Polscy pomocnicy, których nie rozliczono, bardzo pomogli w tej zbrodni. Natomiast Sowieci nie informowali ich o swoich działaniach. Wszystkie decyzje podejmował Smiersz. Miejscowi pracownicy PUBP skarżyli się nawet w meldunkach, że Sowieci nie udzielają im informacji. Dlatego ta zbrodnia jest ciągle doskonała – zauważa Danuta Kaszlej.