Odsiedział pan te pięć lat, na które został pan skazany?
Cztery, ale było strasznie. Miałem 21 lat. Najpierw trafiłem do pawilonu IV na Rakowieckiej, gdzie ku mojej radości spotkałem Jacka Kuronia, który jednak nie obdarzył mnie zaufaniem, tylko trzeciego współwięźnia, który później okazał się konfidentem Takie pułapki władza zastawiała na Kuronia. Później trafiłem do więzienia w Stargardzie Szczecińskim, gdzie broniłem życia. Stałem się obiektem ataku tzw. faszystów, charakternych ludzi, którzy wykluczali mnie z życia, bo – jak mówili – wydzielam prątki tchórzostwa i słabości. Nawet planowali mnie zlikwidować. Gdy siadałem w stołówce do wspólnego stołu, to oni od niego odskakiwali. Władza cały czas o mnie pamiętała i przed kolejnymi wyborami przewieziono mnie do najcięższego więzienia, w Strzelcach Oporskich. Tam poznałem Jana Lityńskiego. I tam doczekałem amnestii.
Właśnie za to domaga się pan odszkodowania?
To pani mnie prowokuje do domagania się odszkodowania. Co chwilę podsuwa mi pani miliony złotych. Na razie mówię o sprostowaniu prawnym czynu, o który byłem oskarżony w PRL. Prokurator IPN-u uznał, że padłem ofiarą zbrodni komunistycznej, gdyż w świetle tamtejszej konstytucji istniał zakaz wymuszania aktów wyborczych. A to przecież nie wszystko. Jeszcze dochodzą do tego cierpienia w więzieniu, poniżana rodzina, koszty adwokatów i infamia, która spotkała mnie po wyjściu z zakładu karnego. Najlepsi przyjaciele nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego. Matka jednego z nich powiedziała, że ciągnę wszystkich na dno. Sąd w wolnej Polsce zważył to wszystko i uznał, że cała sprawa wynikała z mojej działalności na rzecz niepodległości państwa polskiego. W ten sposób zostałem zaliczony do opozycji komunistycznej, a mój wyrok uznano za nieważny. I rzeczywiście ustawa mówi, że przysługuje mi zadośćuczynienie za cierpienia i odszkodowanie.
Ile chce pan dostać od państwa za te cierpienia?
Nie wiem. Na razie nie wystąpiłem o żadne pieniądze. Czy można żądać od ojczyzny zwanej narzeczoną, którą się kocha, pieniędzy? Odwrotnie, trzeba jej raczej dawać jakieś kwiaty, upominki, prawda?
Część byłych opozycjonistów wystąpiła o odszkodowania, prawda?
I je dostała. A ja jestem Janem Rulewskim. Mam jedną twarz. Poza tym jest mi dobrze – mam gdzie mieszkać. Przede wszystkim mam przyzwoitą emeryturę, dzięki 43 latom pracy w PRL, cenionym i nagradzanym, a także dzięki pracy w Sejmie, choć zdarzyła mi się niskodochodowa taksówka. A dzięki reformom rolnym, o które walczyłem razem z chłopami, zajadam dzisiaj dobre, świeże bułki z pasztetową. Polska należy do 27 krajów uznawanych za tzw. szczęśliwe. Jest wolna od wojen, od katastrof, od nienawiści, od klęsk żywiołowych, jest duża i leży w środku Europy. Zatem pieniądze nie są mi osobiście potrzebne. Ale chciałbym, żeby zostały spożytkowane na działania społeczne. Z automatu, za internowanie przysługuje mi odszkodowanie Przez dwa i pół roku siedziałem w areszcie w procesie tzw. jedenastki, czyli liderów NSZZ „Solidarność” oskarżonych o działalność spiskową. Za to też przysługuje odszkodowanie z automatu. Jeżeli przyjąć, że jestem lustrzanym odbiciem Andrzeja Gwiazdy, bo siedzieliśmy w tym samym więzieniu, w tym samym czasie i odbywaliśmy te same kary więzienne, to na giełdzie wyroków za pełne internowanie krążą odszkodowania rzędu od miliona do miliona trzystu tysięcy zł. Niedawno Stefan Niesiołowski za niepełne internowanie otrzymał chyba 800 tys. zł. Do tego dochodzi odszkodowanie za areszt „jedenastki” , a na koniec kolegium za zorganizowanie strajku w Romecie. Łączna potencjalna suma ewentualnego odszkodowania może sięgnąć 3 mln zł. No więc, na pewno są to jakieś poważne kwoty, które mogłyby zostać przeznaczone na cele społeczne.
Mógłby pan też do końca życia popijać drinki na jakiejś rajskiej plaży.
Wolę, żeby w Bydgoszczy, w miejscu ważnych dla mojego pokolenia wydarzeń, dla ludzi Solidarności , powstał monument upamiętniający ich walkę. Żeby wiedzieli, że się o nich pamięta. Chciałbym, żeby ten monument obrazował postawy, z których ja sam czerpałem, chodząc na groby pilotów z drugiej wojny światowej. Może następne pokolenia znajdą dzięki temu motywację do swoich działań patriotycznych, oczywiście nie walcząc o wolność, bo tę już mamy, ale innych. Myślałem o trzech łukach – na jednym miał być Jan Paweł II, który był w Bydgoszczy, oraz błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko, którego uścisk dłoni do dzisiaj czuję i za którego śmierć ponoszę odpowiedzialność.
Dlaczego pan miałby być odpowiedzialny za jego śmierć?
Bo gdy przyjechał do Bydgoszczy, trwało już na niego polowanie SB. Wcześniej nie było skuteczne, ale wiedzieliśmy, że władza nie ustępuje i nie uchroniliśmy go. Gdy wracał do Warszawy został porwany i zamordowany. Dlatego w jakimś sensie odpowiadamy za jego śmierć, choć zabili go SB-cy. Bydgoszcz ma moralny obowiązek uczcić pamięć tego niepospolitego kapłana, który przecież nie przyjechał tutaj uczyć nas katechizmu.