Doktorantki Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego przytaczają w swojej pracy ogólnoświatowe badania, z których wynika, że e-papierosy nie są szkodliwe, a nawet bezpieczne. Co pan na to?
Prof. Jacek Jassem:
Z całym szacunkiem dla tych pań, jako naukowiec pytam, na jakiej podstawie doszły do takich wniosków? Żeby to udowodnić, trzeba wielkich badań epidemiologicznych, które nigdy nie zostały przeprowadzone. E-papierosów nie można uznać za bezpieczne, bo wciąż nie wiadomo, co zawierają i jakie są skutki ich palenia. W ocenie bezpieczeństwa poszczególnych wyrobów nie wystarczy stwierdzić, że są bezpieczne. Trzeba udowodnić, że z całą pewnością nie są niebezpieczne, a takiej gwarancji nikt dziś nie da. Wystarczy, że e-papierosy spowodują niepożądane skutki u 1 proc. palących – efekt, który łatwo przeoczyć. Jeśli pali je dziś ok. 1 mln Polaków, to 1 proc. stanowi 10 tys. osób! Naukowcy dobrze pamiętają przykład prawdziwych papierosów, które pojawiły się w Europie na dużą skalę na początku XX w.. Trzeba było 50 lat badań, by jednoznacznie wykazać ich wielką szkodliwość, oraz następnych 30 lat i wyroków sądu, by koncerny tytoniowe przestały kłamać, że papierosy nie szkodzą.
E-papierosy bazują na nikotynie, która nie jest rakotwórcza.
Nikt nigdy nie twierdził, że nikotyna powoduje raka – powodują go inne substancje zawarte w dymie tytoniowym. Jest za to substancją neurotoksyczną uszkadzającą mózg i powodującą silne uzależnienie, a palenie e-papierosów może zachęcać do sięgnięcia po prawdziwe rakotwórcze papierosy. Co do innych substancji zawartych w e-papierosach trudno w ogóle wyciągać wnioski, bo wiedza o nich jest znikoma. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że e-papierosy można obecnie palić bez ograniczeń w miejscach publicznych, że palą je nawet dzieci na przerwach szkolnych, że panuje na nie moda, że mogą promować palenie prawdziwych papierosów, zrozumiemy, że są zagrożeniem.