Hipotezę, że HDL nie zawsze przynosi korzyści zdrowotne, już w 2012 roku sformułował polski kardiolog, prof. Maciej Banach.
– Pisaliśmy wtedy o dysfunkcjonalnym HDL-u. W wielu sytuacjach klinicznych, kiedy pojawia się stan zapalny, stres oksydacyjny, cholesterol HDL przestaje pełnić swoją funkcję przeciwmiażdżycową. Może dziać się wręcz przeciwnie - może być promiażdżycowy – mówi prof. Banach, dyrektor Instytutu Matki Polki w Łodzi.
Za mało też niedobrze
Na początku sierpnia zespół prof. Banacha opublikował w czasopiśmie Cardiovascular Research badania, które pokazują pewną zależność pomiędzy niskim HDL a ryzykiem… nowotworu. Badania sugerują, że HDL poniżej 30 mg/dl zwiększa u kobiet ryzyko nowotworu ponad dwu-, trzykrotnie.
– Pytanie, czy ten niski HDL bierze udział w samym procesie nowotworzenia, czy nie. Wydaje się, że nie, że jest raczej wtórnym biomarkerem, czyli wskaźnikiem ryzyka nowotworu. Innymi słowy, że jeśli dochodzi do procesu nowotworzenia, to niski HDL może wskazywać, że ten problem już jest i powinniśmy go dalej możliwie jak najszybciej diagnozować – mówi prof. Banach.
W badaniach laboratoryjnych z krwi określa się poziom obu frakcji osobno oraz poziom cholesterolu całkowitego. Zbyt wysoki poziom cholesterolu całkowitego, ale przede wszystkim „złego” LDL-u, mogą świadczyć o chorobie i znacząco zwiększają ryzyko wielu groźnych wydarzeń, w tym zawału i udaru.
Zdaniem profesora, analizując profil lipidowy, czyli cholesterol całkowity z podziałem na poszczególne jego frakcje, warto patrzeć głównie na poziom LDL-u czyli „złego” cholesterolu.