W 2017 r. wykonywano 2983 zabiegi PCI i 5153 koronarografie na milion mieszkańców. – Gęsta sieć pracowni hemodynamicznych, w których dyżurują świetnie wyszkoleni lekarze, powoduje, że polski system leczenia chorych z zawałem serca podawany jest za wzór nie tylko w Europie, ale i na świecie.
Jesteśmy trzecim krajem w Europie, po Holandii i Austrii, pod względem liczby pierwotnych angioplastyk. Dostępność interwencyjnego leczenia zawału serca spowodowała istotny spadek śmiertelności w tej grupie pacjentów – mówi prof. Wojciech Wojakowski, kierownik III Katedry Kardiologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Górnośląskim Centrum Medycznym w Ochojcu, przewodniczący Asocjacji Interwencji Sercowo-Naczyniowych (AISN) Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK).
– Mamy też własny system certyfikacji operatorów – każdy, kto dotyka pacjenta, ma nie tylko specjalizację kardiologii, ale także certyfikat AISN, potwierdzający, że przedstawił udokumentowaną listę zabiegów przeprowadzonych pod kontrolą swojego nauczyciela czy mentora i listę odbytych kursów. Chcemy mieć pewność, że do tej odpowiedzialnej i trudnej pracy dopuszczani są ludzie, którzy wykazują odpowiednie umiejętności i ciągle się kształcą – tłumaczy prof. Wojakowski.
System certyfikacji AISN PTK wprowadziło w 2013 r. Wcześniej zabiegi w pracowni hemodynamicznej wykonywali lekarze ze specjalizacją z kardiologii i ewentualnymi certyfikatami z innych krajów. Dziś certyfikatem AISN może się pochwalić 620 kardiologów, a ich liczba stale rośnie. – W tym roku po raz pierwszy Polak, prof. Dariusz Dudek, został wybrany na funkcję prezesa elekta Europejskiej Asocjacji Przezskórnych Interwencji Sercowo-Naczyniowych (EAPCI).
Pod względem organizacyjnym, naukowym i fachowym polska kardiologia interwencyjna jest dużym sukcesem – podsumowuje prof. Wojakowski. Doskonałe wskaźniki przeżyć i niska – nieprzekraczająca 10 proc. – umieralność pacjentów po zawałach skłoniła naukowców z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny (NIZP-PZH), Śląskiego Uniwersytetu Medycznego (ŚUM), Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego (GUMed) i Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (WUM) do zbadania przeżywalności chorych w pierwszym, drugim i trzecim roku po zawale.
– Przeanalizowaliśmy dane z Narodowej Bazy Zawałów Serca AMI-PL, Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ), Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) i Głównego Urzędu Statystycznego (GUS), badając losy chorego po zawale na podstawie jego numeru PESEL. Analizę oparliśmy na kompletnej bazie w żaden sposób nieselekcjonowanych rekordów chorych hospitalizowanych z powodu zawału serca na terenie całego kraju. Dzięki temu dowiedzieliśmy się nie tylko, jaka liczba chorych umiera po roku, dwóch i trzech lat po zawale, ale też jakie zastosowano u niego leczenie, czy po wyjściu ze szpitala był pod kontrolą kardiologa, a także czy jego śmierć miała związek z zawałem.