Tak wynika z raportu Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który skontrolował umowy o naukę, statuty, regulaminy i taryfikatory stosowane przez szkoły wyższe. Z płatnej nauki (zarówno na uczelniach prywatnych, jak i publicznych) korzysta obecnie ok.2/3 dwumilionowej rzeszy studentów.

Od września 2006 r. szkoły wyższe muszą podpisywać ze studentami płacącymi za naukę pisemne umowy. - Włożyliśmy wiele wysiłku, aby wraz w Fundacją Rektorów przygotować wzorcową umowę. Część uczelni z niej skorzystała, zmodyfikowała tylko niektóre zapisy - mówi Leszek Cieśla, przewodniczący Parlamentu Studentów RP. Inne ten wzór zignorowały. Mają własne umowy pełne niedozwolonych klauzul. Brakuje w nich określenia, co zapewnia uczelnia i za co płaci student. - Wzorce są dość ubogie. Skupiają się głównie na opłatach - mówi radca prawny Justyna Lokajewska z krakowskiej delegatury UOKiK.

Uczelnie m.in. przyznają sobie prawo do zmiany, bez jasno określonej przyczyny, wysokości czesnego. Tłumaczą to zwiększeniem kosztów kształcenia lub funkcjonowania szkoły. Zdaniem UOKiK trzeba precyzyjnie określić, kiedy możliwa jest zmiana czesnego i jak może być wysoka. Powinna też być uzasadniona, a student musi mieć możliwość odstąpienia od umowy.

Szkoły nierzetelnie informują o podwyżkach czesnego oraz opłatach (np. za egzaminy poprawkowe lub komisyjne) i pobierają wysokie odsetki za opóźnienia w płatnościach. Nie chcą też w razie rezygnacji z umowy zwracać opłat wniesionych przez studentów.