Kodeksowe kończenie spraw szybkimi wyrokami z roku na rok zyskuje na popularności. Jeszcze pięć lat temu takich „uzgodnionych" wyroków było ok. 200 tys., dziś jest ich ponad 280 tys.
Z instytucji dobrowolnego poddania się karze i ugody z prokuratorem korzystają głównie drobni przestępcy, oskarżeni np. o włamania, jazdę po pijanemu, znieważenie policjanta czy oszustwa kredytowe. Uzgodniony wyrok jest dla oskarżonego bonusem. Policja, prokuratura i sądy nie muszą prowadzić mozolnych postępowań, a w zamian oskarżony może sam zaproponować karę, na jaką się godzi. Ostatnio, niestety, coraz częściej się zdarza, że najpierw ugoda zostaje zawarta, a potem przed sądem oskarżony się z niej wycofuje. Wówczas proces się wydłuża i jego koszty rosną.
Kalkulują na chłodno
Powód? Kalkulacja, większa świadomość prawna i przestępcza oskarżonych, a nierzadko pomoc adwokata – uważają prokuratorzy.
– Z dziewięciu ugód, jakie w ostatnich tygodniach zawarłem, pięć zostało cofniętych – mówi „Rzeczpospolitej" prokurator Łukasz Warzecha. Podobnie jest u innych. W wielu przypadkach ostateczny wyrok, jaki zapada w normalnym procesie, jest surowszy od tego, jaki pierwotnie proponował prokurator.
Prokurator Justynie Plechowskiej-Łukowskiej z Prokuratury Rejonowej we Włocławku w ostatnich tygodniach wycofało się z ugód czterech oskarżonych.