Pomoc prawna pro bono to ekstrawagancja w czasach kryzysu

Sprawy, z którymi się stykam, są zupełnie inne niż przed laty, bo dotyczą przede wszystkim osób, które weszły w istotny, nierzadko polityczny, konflikt z państwem polskim – mówi dr Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska, adwokat i wicedziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, tegoroczna laureatka konkursu Prawnik Pro Bono.

Publikacja: 17.07.2023 03:00

Pomoc prawna pro bono to ekstrawagancja w czasach kryzysu

Foto: Adobe Stock

Na początku zapytam o pieniądze: kto dzisiaj może sobie pozwolić na pomaganie za darmo?

Niestety, obecnie działalność pro bono może jawić się jako ekstrawagancja. Przedsiębiorców prowadzących kancelarie bezpośrednio dotykają kryzys i zmiany wprowadzone przez tzw. Polski Ład. To, jak i kilka innych zjawisk, doprowadziło z kolei do istotnych zmian charakteru i warunków wykonywania tego zawodu i między innymi spowodowało, że na pomaganie z dobrego serca nie wszyscy mogą sobie pozwolić, nawet jeśli tego chcą.

Łatwiej jest pomagać, jeśli zgadzamy się z wartościami naszego klienta?

Od prawie 20 lat praktykuję w zakresie obrony w sprawach karnych. Niejednokrotnie spotkałam się z osobami, które potrzebowały pomocy i ani względy finansowe, ani jej czy jego poglądy nie stawały na drodze do świadczenia owej pomocy prawnej. Dzisiaj sprawy z obszaru spraw pro bono, z którymi się stykam, są zupełnie inne niż przed laty, bo dotyczą przede wszystkim osób, które weszły w istotny, nierzadko polityczny, konflikt z państwem polskim. Myślę tu o środowisku prawników, o aktywistkach i aktywistach społecznych, a przede wszystkim o obywatelach RP, którzy od lat, jako nasz głos sumienia, wychodzą na ulice i sprzeciwiają się łamaniu Konstytucji RP, niszczeniu demokratycznego państwa prawa, a którzy poddawani są represjom między innymi w postaci bezprawnych zatrzymań. W tych wypadkach zarówno ja, jak i inni adwokaci oraz adwokatki udzielimy pomocy, zgodnie z naszym zobowiązaniem do stania na straży ochrony prawa i wolności obywatelskich.

Środowiska aktywistyczne często podnoszą, że w starciu z machiną państwa ich przedstawiciele czują się bezradni.

Każdy w starciu z machiną państwa staje się w zasadzie bezbronny. Niestety, aktywiści doświadczają niechęci, a nawet wrogości ze strony państwa ze względu na swoje poglądy, orientację seksualną, wolność reprodukcyjną. Nawiązuję tutaj choćby do masowych zatrzymań uczestników głośnej, warszawskiej manifestacji LGBT+ sprzed trzech lat. Pomimo lawinowych zatrzymań chyba wszystkie sprawy zostały umorzone. Wiem, że uczestnicy występują o zadośćuczynienia i na drogę sądową, która skończyć może się w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. Na prośbę organizacji pozarządowych angażuję się również w sprawy nietypowe. Jedna z nich dotyczyła osoby, która ujawniła w szkole wyższej proceder molestowania i przemocy; ona sama stała się później obiektem stygmatyzacji. Postępowania wyjaśniające wciąż trwają. W jednym z postępowań reprezentuję działaczkę Strajku Kobiet. Samo jego wytoczenie uważam za próbę wyeliminowania z dyskursu publicznego jej głosu – tego, który zabiera w imieniu kobiet odnośnie do kwestii zakazu aborcji, kolejnych śmierci kobiet w szpitalach i orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego sprzed prawie trzech lat.

Sędziowie i prokuratorzy od kilku lat również głośno mówią o tym, że stają się ofiarami systemu.

Środowisko sędziów i prokuratorów w Polsce narażone zostało na niespotykane w demokratycznym państwie ryzyko pozbawienia niezależności i próby podporządkowania władzy wykonawczej. Ci, którzy z różnych powodów narazili się aktualnej władzy, ponoszą tego reperkusje – jesteśmy świadkami odsuwania od obowiązków zawodowych, prób uchylania immunitetów, wszczynania spraw karnych. W takie sprawy jestem zaangażowana.

Nigdy nie towarzyszy pani poczucie, że ta walka ma znaczenie głównie dla waszego środowiska?

Nie. Mam raczej poczucie, że uczestniczymy w czymś istotnym dla całego społeczeństwa. W procesie ochrony i zachowania demokratycznych wartości, jakimi są m.in. utrzymanie niezależnych sądów i prokuratorów. Państwo ma nad nimi obecnie gigantyczną przewagę, której nie waha się wykorzystać, dlatego moim zdaniem oznacza to pomoc świadczoną w istocie całemu społeczeństwu.

Czytaj więcej

Nagroda za pomaganie obywatelom w sprawach, których inni nie biorą

Czym różni się współpraca z sędzią aktywistą, który jeszcze zanim publicznie zabierze głos, już wie, że mogą spotkać go za to konsekwencje, a nastolatkiem, który razem ze znajomymi po raz pierwszy idzie na manifestację, a kilka godzin później zostaje już zatrzymany przez policję?

Staram się współpracę układać jak najlepiej z każdą z osób, które mam zaszczyt reprezentować, a charakter tych spraw narzuca nam potrzebę wspólnej pracy w obopólnym interesie. Najważniejsze są chyba wzajemny szacunek i zaufanie. W przypadku spraw, o które pani pyta, mam niestety poczucie, że uczestniczymy w wydarzeniach o historycznym znaczeniu nie tylko indywidualnie dla klientów, ale też dla przyszłości Polski.

Jednak przyznawane w Polsce zadośćuczynienia i odszkodowania np. za niesłuszne zatrzymania nie wydają się historycznie wysokie.

Orzekanie ich w takiej wysokości nie powoduje niestety zmiany postępowania. Jednocześnie zadośćuczynienia przyznawane są przez ETPCz w Strasburgu – i to zarówno w przypadku aktywistów, jak i sędziów w związku z nielegalnym odsunięciem ich od orzekania, jak w przypadku sędziów Igora Tulei czy Waldemara Żurka. Z informacji medialnych dowiadujemy się jednak, że dla polskich władz nie są to rozstrzygnięcia, z którymi by się liczyły. Jako obrońca staram się również otwierać oczy wszystkim uczestnikom postępowań – sędziom, prokuratorom, aktywistom – na prawdziwą rzeczywistość wymierzania sprawiedliwości w Polsce. Pokazywać, jak łatwo jest postawić komuś zarzut, wyjąć mu z życiorysu kilkanaście godzin, które spędzi po zatrzymaniu na komendzie, a czego skutki zostaną z nim już na zawsze. Mam w tej kwestii ogromne poczucie odpowiedzialności i poczucie, że jako środowisko świadczących pomoc prawną zdajemy ten egzamin; dlatego przyznaną mi nagrodę odbieram jako gest wobec mojego zawodowego środowiska.

Czy optyka sędziów i prokuratorów zmienia się, kiedy sami są reprezentowani przez prawnika?

Są wprawdzie świadomi, jak wygląda cała droga, którą muszą przejść, i jak funkcjonuje wymiar sprawiedliwości w Polsce, ale w takich sytuacjach ich perspektywa rzeczywiście staje się inna.

Jako przykład mogę przytoczyć tutaj sprawę, w której przed Izbą Dyscyplinarną broniliśmy pani sędzi wspólnie z doświadczonym sędzią karnistą. Po posiedzeniu był on dodatkowo rozczarowany nie tylko z powodu tego, że rozstrzygnięcie okazało się dla nas na tym etapie niekorzystne. Był rozgoryczony tym, że sędzia orzekający w żaden sposób nie odniósł się do tego, co mówił on – jako obrońca. Tymczasem dla profesjonalnych pełnomocników i obrońców jest to zjawisko niestety powszechne. Niemniej próba dyscyplinowania sędziów i prokuratorów poprzez m.in. przyjęcie tzw. ustawy kagańcowej, wszystko, co dzieje się wokół zaplanowanej akcji zohydzenia przedstawicieli tych zawodów, w zasadzie umocniła solidarność środowiska prawniczego. Zaczęliśmy coraz więcej dowiadywać się o specyfice i troskach naszych zawodów, a to – uważam – powinno przynieść wymierne korzyści na przyszłość.

Warto dodać, że wśród reprezentowanych przeze mnie osób znajdują się wspaniałe, odważne aktywistki klimatyczne, które przeżyły szok, że tak długo przetrzymane były na komendzie, a teraz czekają na rozpatrzenie zażalenia na stosowanie dolegliwego dozoru. Nie rozumieją, dlaczego procedury trwają tak długo, a postępowanie w ich sprawie nie jest prowadzone w sposób przejrzysty. Dla nich jest to dojmujący proces edukacyjny, brutalna szkoła życia. A my nie możemy im niczego zagwarantować, biorąc pod uwagę choćby coraz większą przewlekłość postępowań.

Mówimy na razie o działaniach państwa, których skutki wydają się jednoznacznie negatywne. Ale z drugiej strony to właśnie ono ma zapewniać obywatelom dostęp do bezpłatnej pomocy prawnej.

Słusznie. Dodam, że pomocy prawnej świadczonej przez profesjonalne podmioty, co oznacza, iż objęte obowiązkowym ubezpieczeniem i rygorem utrzymania tajemnicy zawodowej. Myślę, że gdyby rzeczywiście nie rzucano nam, jako przedsiębiorcom, przysłowiowych kłód pod nogi, nie mielibyśmy wielu powodów do narzekania. Tymczasem pełnomocnicy i obrońcy wyznaczani „z urzędu” świadczą pomoc prawną, za którą orzekane jest wynagrodzenie na podstawie rozporządzenia ministra sprawiedliwości, które to wynagrodzenie jest na bardzo niskim poziomie. Wciąż dominuje stereotypowe myślenie o adwokacie jako osobie, która wiedzie dolce vita i zarabia nieprawdopodobne sumy, w zasadzie niewiele robiąc. W rzeczywistości nasza praca jest psychicznie obciążająca i bardzo odpowiedzialna, a przy tym różnie wynagradzana.

Środowiska adwokackie i radcowskie nie od dziś zwracają uwagę na wysokość stawek za pracę świadczoną w tej formie. Jakie kroki planujecie podjąć, żeby poprawić swoją sytuację?

Wiem, że w Naczelnej Radzie Adwokackiej podjęto kroki, które mają wymóc na Ministerstwie Sprawiedliwości korzystne dla nas zmiany w tym zakresie. Czy tak się stanie, trudno powiedzieć. Apeluję przy tym do wszystkich przyszłych szefów tego resortu, żeby zadbali o podwyższenie stawek za pracę adwokata i radcy prawnego z urzędu, których wypłata zagwarantuje także dobrą jakość świadczonej pomocy we wszystkich postępowaniach. Ostatnie zgromadzenie izby warszawskiej również zobowiązało tutejszy samorząd do podjęcia działań, których celem będzie manifestacja naszego sprzeciwu wobec sposobu kształtowania przez ministerstwo wysokości wynagrodzeń dla profesjonalnych pełnomocników i obrońców.

Jakie sytuacje z pani praktyki szczególnie wyraźnie unaoczniają tę kwestię?

Choćby ta, w której adwokat jako obrońca z urzędu zostaje wyznaczony do sprawy o wydanie wyroku łącznego lub spraw pracowniczych. Państwo polskie nie jest w stanie, a być może po prostu nie chce zagwarantować odpowiedniego wynagrodzenia adwokatom, którzy chcą bronić w sprawach z urzędu. Według mnie takie podejście świadczy ostatecznie o braku szacunku dla obywatela, któremu mamy pomóc. Kilkaset złotych za prowadzenie wieloletniego procesu, to nie są stawki, które odpowiadałyby jakiejkolwiek działalności zawodowej. Czuje się, że z tego powodu w naszym środowisku narasta frustracja.

Jeżeli mowa już o środowisku, to nie spotkała się pani nigdy z myśleniem, że pomocą pro bono i walką o mniejszości powinny zająć się kobiety, ponieważ mężczyźni są od tzw. grubych spraw?

Chciałabym wierzyć w to, że już nikt w ten sposób nie myśli. Oczywiście, że z dyskryminacją w tym zawodzie mamy do czynienia. Jako środowisko adwokatek i adwokatów rozumiejących to zjawisko, nieustannie podejmujemy działania wspierające, ale to wciąż jest praca, która trwa. Przez ostatnie lata oczywiście wiele się zmieniło. Choć niektórzy wciąż przyjmują scenariusz, w którym to mężczyźni wygrywają ważne procesy, a kobiety są od robienia kserokopii akt – mimo że pracują wspólnie przy jednej sprawie. Przychodzą nowe roczniki, a w adwokaturze tworzą się nowe pokolenia, których przedstawicielki i przedstawiciele reprezentują już zupełnie inne myślenie. Jednak szklany sufit wciąż wisi nawet nad młodymi kobietami. Widzę, że wiele z nich obawia się rozmawiać o finansach, stawiać twarde warunki czy ustalać stawki takie, jakie obowiązują u ich kolegów po fachu, w tym samym wieku i z tym samym doświadczeniem. Chcę zaapelować do nich: dziewczyny, nie bójcie się, ceńcie się!

Podatki
Nierealna darowizna nie uwolni od drakońskiego podatku. Jest wyrok NSA
Samorząd
Lekcje religii po nowemu. Projekt MEiN pozwoli zaoszczędzić na katechetach
Prawnicy
Bodnar: polecenie w sprawie 144 prokuratorów nie zostało wykonane
Cudzoziemcy
Rząd wprowadza nowe obowiązki dla uchodźców z Ukrainy
Konsumenci
Jest pierwszy wyrok ws. frankowiczów po głośnej uchwale Sądu Najwyższego
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił