Ustalenie części wynagrodzenia w formie tzw. success fee jest dopuszczalne przez kodeksy etyczne zarówno radców prawnych, jak i adwokatów (nie może jednak stanowić całej zapłaty za usługę). Nie oznacza to jednak, że premie za sukces nie rodzą problemów dla etyki i praw konsumentów. Jest to ważne szczególnie w sprawach „frankowych” gdzie success fee często jest znaczącą częścią wynagrodzenia.
– Postanowienia umowy, w tym cena za obsługę prawną, muszą być podane językiem prostym i zrozumiałym dla klienta, tak by był w stanie świadomie podjąć decyzję o zawarciu umowy, wiedząc, jakie skutki ekonomiczne się z tym wiążą – tłumaczy dr Aneta Wiewiórowska-Domagalska z INP PAN. – W „premii za sukces” takich potencjalnych niejasności jest wiele, co otwiera drogę do kontroli abuzywności takiej klauzuli. Najważniejsze będzie ustalenie, czy przeciętny konsument mógł zrozumieć jej treść – dodaje ekspertka.
Zrozumiałe zasady
Mikołaj Rusiński, adwokat specjalizujący się w sprawach frankowych, wskazuje, że obecnie wysokość premii za sukces w tego typu sprawach waha się przeciętnie od 5 do 12 proc. I zaznacza, że kluczowe jest ustalenie, co rozumie się poprzez sukces i w jaki sposób się go wylicza.
– Konsument musi wiedzieć, na co się godzi. Dlatego oprócz procentowej wysokości success fee powinno się wskazać chociażby orientacyjną kwotę wynagrodzenia w złotych – tłumaczy prawnik. – Trzeba też dokładnie wytłumaczyć klientowi, od czego ten procent się liczy. W żadnym wypadku nie można po raz kolejny narażać konsumenta na ryzyko kursowe (np. uzależnienie wysokości premii od kursu franka w dniu zakończenia sprawy) – wyjaśnia Mikołaj Rusiński.
Z kolei Gerard Dźwigała, główny rzecznik dyscyplinarny KIRP, wskazuje, że ustawa o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym przewiduje w tego rodzaju sprawach granicę premii za sukces na poziomie 20 proc.