Rz: Prawo jest chyba na tyle ścisłą dyscypliną, że gdy dwóch prawników pyta o to samo, to odpowiedzi powinny być podobne, jeśli nie takie same. Tymczasem w Polsce – ilu prawników, tyle stanowisk. Gdzie jest błąd: w nauczaniu czy w wychowaniu prawników?
Jerzy Naumann: Nie krytykowałbym zbytnio dowolności w wykładaniu litery prawa. Bez niej prawnicy na całym świecie nie mieliby z czego żyć. Zgodzę się natomiast z oceną sytuacji w naszym kraju, bo tu dowolność wykładni graniczy czasem z prawniczą anarchią lub nihilizmem. Skąd się to bierze? Wydaje się, że podstawową bolączką jest jakość stanowionego prawa. Ciągle się pogarsza. Winę za taki stan rzeczy ponoszą resortowe, rządowe oraz parlamentarne służby legislacyjne oraz parlamentarzyści skłonni do pisania prawa na poczekaniu. Nie ma ani szacunku do prawa, ani odpowiedzialności za poczynania legislacyjne. Zwróćmy choćby uwagę, ile przepisów okazało się niekonstytucyjnych, oraz na to, co się potem dzieje z orzeczeniami TK. Sejm je po prostu ignoruje. Przy takim bałaganie legislacyjnym i lekceważeniu prawa przez samych prawodawców pojawiają się najrozmaitsze możliwości interpretacyjne, z których po prostu korzystają ci, którzy prawo stosują w praktyce.
Ale Trybunał też nieraz przesadza, gdy np. uznaje w sprawie ustawy lustracyjnej, że dziennikarze mediów prywatnych nie pełnią funkcji publicznych i wyłącza ich spod lustracji. Nie mówiąc już o czymś takim jak konferencja prasowa prezesa Trybunału wyjaśniającego zawiłości prawne tuż przed północą.
W żadnym z orzeczeń Trybunału nie doszukuję się szczególnej przesady. Co do tej konkretnej sprawy – musielibyśmy przeprowadzić egzegezę przesłanek, którymi Trybunał uzasadnił swój pogląd. Osobiście uważam, że to rozstrzygnięcie wyraża poszanowanie dla najważniejszych zasad konstytucyjnych i praw jednostki. Jeśli chodzi o konferencję prasową o północy po wyroku, to usprawiedliwiają ją szczególne okoliczności. Pierwsza to waga sprawy i jej zasięg. Nie należy też zapominać o niesłychanej presji politycznej na Trybunał. On też zatem walczył o swoją niezawisłość i niezależność. Chylę czoło, że żadna pora nie okazała się w tak ważkiej sprawie zbyt późna i zamiast leżeć pod ciepłą kołderką, walczono o najważniejsze demokratyczne wartości.
Wróćmy do wykuwania prawa. Może brakuje sprawnych narzędzi, by rozbieżne stanowiska prawne szybko weryfikować? To znaczy szybkich sądów?