Rz: Jest pan jednym z kandydatów do zespołu ekspertów mających do końca roku opracować założenia ustawy rozdzielającej funkcję ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Proszę nas przekonać, że jest to potrzebne.
Krzysztof Parulski:
To kwestia odzyskania wiarygodności prokuratury, tak niezbędnej do codziennego kontaktu z obywatelami. Obecny model jest dysfunkcjonalny, a nadto pozwala władzy wykonawczej na podstawie nieprzejrzystych przepisów ingerować w wymiar sprawiedliwości za pośrednictwem prokuratury. Na przykład wyrażona w art. 14 § 1 kodeksu postępowania karnego zasada skargowości obliguje uprawnionego oskarżyciela do żądania wszczęcia postępowania sądowego. Bez takiej skargi ściganie karne zostaje zaniechane, a sąd nie ma jak skłonić do tego oskarżyciela. Oznacza to, że jeśli na decyzje prokuratora wpływ ma przedstawiciel władzy wykonawczej zainteresowany tym, by sprawcy czynów zabronionych nie byli ścigani, to sąd nigdy ich nie osądzi. Zasada ta działa też w drugą stronę: minister sprawiedliwości prokurator generalny jako bezpośredni przełożony może inicjować postępowania karne w sprawie zachowań, które nie kwalifikują się do represji karnej.
Prawny model to jedno – na razie wylicza pan jego wady – a praktyka to drugie.
W pracach Stowarzyszenia Prokuratorów RP zwracaliśmy uwagę nie tylko na wątpliwości natury prawnej, lecz i praktykę kierowania prokuraturą. W licznym gronie prokuratorów generalnych sprawujących tę funkcję po 1990 r. byli też zabiegający o wzmocnienie niezależności prokuratorskiej, którzy nie dopuszczali się ingerencji w postępowania karne. Ci korzystnie zapisali się w pamięci prokuratorów. Rotacje na tym stanowisku powodowały, że zajmowali je także politycy opacznie rozumiejący swoją rolę w wymiarze sprawiedliwości. Wówczas prokuratorzy doświadczali ingerencji, których zgodność z prawem budziła wątpliwości.