Reforma obrony z urzędu może się odbić na korporacji. Powszechnie przyznawany adwokat z urzędu może, z jednej strony, zmniejszyć zapotrzebowanie na mecenasów z wyboru, a z drugiej – nadmiernie ich obciążyć urzędówkami.
– Istnieje zagrożenie, że będzie mniej klientów do obrony z wyboru, a pracy dużo więcej. I to niestety nisko opłacanej – zwraca uwagę mec. Jacek Kondracki. Podkreśla, że dla wielu adwokatów urzędówki to spora uciążliwość.
Problem tkwi w kosztach, jakie zwracane są adwokatom. Tak np. za obronę przed sądem rejonowym w postępowaniu zwyczajnym adwokat dostaje 420 zł. Jeśli sprawa nie kończy się jednym terminem, mecenas dodatkowo dostaje także 20 proc. tej kwoty (84 zł) za każdy termin. Nieco drożej minister sprawiedliwości wycenił obronę przed sądem okręgowym orzekającym w pierwszej instancji. Za obronę adwokat dostaje 600 zł, a za każdy termin dodatkowo 20 proc. tej kwoty, czyli 120 zł.
Adwokaci nie ukrywają, że cennik w kancelarii jest dużo wyższy. Wielu z nich stosuje ceny umowne, ale te są i tak kilkakrotnie wyższe niż ministerialna wycena. Dlatego prowadzenie spraw z urzędu nie jest dla nich opłacalne.
Sprawa ma jeszcze drugie dno. Adwokaci wystrzegają się urzędówek i wysyłają na nie najczęściej aplikantów. Krótko mówiąc, nie przykładają się do ich prowadzenia. Jeśli takich spraw będzie więcej, może być z tym jeszcze gorzej niż obecnie.