Taka konkluzja płynie z wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie (sygn. akt VI ACa 1444/13).
Sąd ten rozpatrywał pozew, jaki przeciwko adwokat A.B. wniósł T.K. Mężczyzna był oskarżony o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad swoją żoną. Kobietę najpierw w sprawie rozwodowej, a następnie w sprawie karnej reprezentowała właśnie A.B.
Jeszcze na etapie postępowania rozwodowego między mężczyzną, a panią mecenas dochodziło do sytuacji konfliktowych. Podczas jednej z takich awantur, T.K. chwycił adwokat za togę i pociągnął. Doszło do wymiany zdań, podczas której pełnomocnik powiedziała, że T.K jest alkoholikiem i zrobi wszystko, aby wsadzić go do więzienia.
Sąd Rejonowy w Pruszkowie uniewinnił mężczyznę od zarzutu znęcania się nad żoną. A.B. jako pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej, złożyła od tego wyroku apelację. Napisała w niej m.in. „Zeznania te jednak stanowią pełnowartościowy materiał dowodowy i jednoznacznie wskazują na to, kto jest ofiarą a kto katem w niniejszej sprawie", „Gdzie indziej jak nie w Prokuraturze i Sądzie osoba prześladowana przez męża sadystą ma szukać pomocy?" oraz „Oskarżony jest alkoholikiem, wszczynającym awantury bez powodu, utrzymującym się od kilku lat pozamałżeńskie stosunki z inną kobietą".
Takimi określeniami T.K. poczuł się urażony, i zażądał od pełnomocnik byłej już żony, pisemnych przeprosin oraz zasądzenia 30 tys. zł na cel społeczny. A.B. broniła się podnosząc, że działała w obronie interesu klientki, a swoje stwierdzenia oparła na dowodach przeprowadzonych w sprawie karnej.