Płace w niektórych branżach idą na rekord. W górnictwie, w okresie styczeń–kwiecień 2022 r. można było zarobić o ponad 16 proc. więcej niż rok wcześniej, budowlańcy mogli dostać o ponad 15 proc. więcej, a pracownicy transportu niemal o 19 proc. więcej niż w tym samym okresie 2021 r. Z kolei w branży restauracyjnej i gastronomicznej średnia płaca wzrosła o ponad 17 proc. w skali roku – wynika z przeprowadzonej przez „Rzeczpospolitą” analizy danych Głównego Urzędu Statystycznego.
Nominalnie najwyższe płace wciąż dostają informatycy; w okresie styczeń–kwiecień ich średnie wynagrodzenie przekraczało 11 tys. zł., a roczny wzrost wyniósł ok. 11 proc. Jednak poziom 10 tys. przebiły też średnie płace w górnictwie oraz w przetwórstwie paliw, zaś w energetyce bardzo zbliżyły się do tego poziomu i wynosiły 9,2 tys. zł.
Efekt rotacji
Takie wzrosty mogą pobudzać wyobraźnię i może trochę zazdrości w kontekście szalejącej w Polsce drożyzny. Jeśli bowiem wynagrodzenia rosną szybciej niż ceny, to podwyżki mogą pokryć rosnące koszty życia, a inflacja nie wydaje się aż tak dotkliwa. Niestety, na tak wysokie podwyżki nie każdy może liczyć .
– Po pierwsze, trzeba wyjaśnić podstawową rzecz; wzrost wynagrodzeń w przedsiębiorstwach wcale nie oznacza, że wszyscy tam pracujący dostają podwyżki – zaznacza Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. Tak naprawdę powszechny wzrost płac dotyczy tylko niewielkiej liczby firm; zwykle tych, gdzie związki zawodowe potrafią sobie wywalczyć poziom płac w układach zbiorowych czy tych,w których obowiązują zasady waloryzacji (np. w administracji publicznej, w części sfery budżetowej).