Chociaż wielu pracodawców jest przekonanych, że bardzo dobrze wynagradzani pracownicy nie będą odchodzić do konkurencji, to ich przekonanie niekoniecznie musi być zasadne – wynika z badania firmy doradczej Korn Ferry Hay Group (KFHG), do którego dotarła „Rzeczpospolita". – Trzeba wynagradzać zgodnie z rynkiem, a przepłacanie nie sprawia, że pracownicy w firmie zostaną – podkreśla Norbert Matusiak, ekspert KFHG.
Jej najnowsze badanie potwierdza opinię o „higienicznej" roli wynagrodzenia zasadniczego, czyli pensji. Ta rola związana z higieną pracy sprowadza się do tego, że płaca powinna zaspokajać podstawowe potrzeby pracownika. Jeśli jest zbyt niska – gdy firma płaci poniżej rynku – to pracownicy będą szukać lepszych warunków gdzie indziej.
Bez przepłacania
Przeprowadzona przez KFHG analiza ubiegłorocznych fluktuacji kadr w polskich firmach wykazała, że pracodawcy płacący 70–80 proc. przeciętnego wynagrodzenia (mediany) na danym rynku tracili prawie 29 proc. załogi (w finansach nawet 36 proc.). Wskaźnik rotacji malał wraz z równaniem zarobków do rynkowej średniej.
Najmniejszy (14 proc.) był w firmach, które wynagradzały nieco lepiej niż rynek, oraz u płacowych liderów, chociaż ci drudzy nie cieszyli się bynajmniej największą lojalnością pracowników. Niekiedy – np. w finansach czy też centrach usług dla biznesu (SSC) – najbardziej hojne firmy, z przeciętną pensją powyżej 120 proc. rynkowej mediany, miały nawet większą rotację niż ich konkurenci płacący tylko trochę lepiej niż reszta (110–120 proc. rynku).