Nie milkną komentarze po sobotnim występie o. Tadeusza Rydzyka. Początkowe milczenie biskupów przerwał abp Wojciech Polak, prymas Polski i jednocześnie delegat KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży, żądając wyjaśnień od dyrektora Radia Maryja oraz jego przełożonego, czyli prowincjała redemptorystów.
Potem oświadczenie z przeprosinami dla ofiar molestowania seksualnego wydał abp Grzegorz Ryś (metropolita łódzki i administrator diecezji kaliskiej), głos dezaprobaty popłynął także od biskupa Wiesława Śmigla, ordynariusza toruńskiego. Biskup Śmigiel był w sobotę na uroczystościach w Toruniu i na własne uszy słyszał przemówienie o. Rydzyka, nie zaprotestował wtedy, bo pewnie uznał, że nie wypada, lecz ostatecznie zdobył się na krytyczną refleksję. W swoim oświadczeniu napisał, że podobnie jak prymas rozmawiał o sprawie z o. Januszem Sokiem (prowincjał redemptorystów). Ten zaś, zarówno biskupom, jak i KAI, powiedział, że zdaje sobie powagę z sytuacji lecz potrzebuje czasu, by sprawę rozwiązać. Trudno było od niego wymagać odważnej decyzji, np. wydania o. Rydzykowi nakazu milczenia, zwłaszcza przed wtorkowym ciągiem dalszym uroczystości rocznicowych Radia Maryja, które przy udziale miejscowego biskupa odbyły się w Bydgoszczy (cykl wydawniczy „Rz" nie pozwala na ich zrelacjonowanie).
W każdym razie skandaliczne wystąpienie o. Rydzyka, w którym bagatelizował problem pedofilii, a oskarżanego o tuszowanie przestępstw molestowania biskupa Edwarda Janiaka nazwał „współczesnym męczennikiem", uruchomiło lawinę, która może zmieść dyrektora Radia Maryja. Być może lawina ta jest spóźniona o parę lat, bo o. Tadeusz nie pierwszy raz przysparza problemów, ale to materiał na całkiem inną opowieść.
Wystąpienie o. Rydzyka stało się dla biskupów problemem. Z jednej strony zapewniają, że walczą z pedofilią i chcą ukarania wszystkich, którzy ją tuszowali. Z drugiej wyrażają solidarność z ofiarami i tworzą specjalny fundusz pomocy dla nich. Tymczasem ich działania podważa zakonnik z Torunia. Po raz kolejny dostają po głowie, mimo że próbują pokazać inne oblicze Kościoła. Kościoła zdeterminowanego do walki, w którym obowiązuje zasada „zera tolerancji" i jednocześnie troskliwego, który dostrzega i chce pomóc skrzywdzonym.
Ale – i tu paradoks – cała ta sytuacja staje się dla Kościoła szansą na zdecydowany krok naprzód. W sposób zdecydowany podtrzymuje bowiem temat pedofilii w debacie publicznej i dobitnie pokazuje kilka rzeczy, których wiele osób nie dostrzega. To jest naprawdę szansa na to, by tłumaczyć i udowadniać, że nie rzuca się słów na wiatr.