Reklama

Jakub Sewerynik: Nowy początek

Hasło: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”, wykracza daleko poza stosunki polsko-niemieckie. To w istocie Ewangelia w czystej postaci.

Publikacja: 07.12.2025 09:44

Jakub Sewerynik: Nowy początek

Foto: PAP/Jakub Kaczmarczyk

„Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski” (Mt 6,14), czyli o pojednaniu

30 listopada rozpoczął się w Kościele katolickim nowy rok liturgiczny, a także adwent – okres bezpośrednio poprzedzający Boże Narodzenie. To jednak nie tylko kilka tygodni przygotowań do świąt. Do 16 grudnia liturgia przypomina wiernym, że wspólnota Kościoła oczekuje na powtórne przyjście Mesjasza na końcu czasów. Dopiero ostatni tydzień przed świętami stanowi bezpośrednie przygotowanie do świąt Narodzenia Pańskiego. To czas refleksji i pewnych porządków (tych materialnych i tych duchowych). Okres ten obfituje również w barwne zwyczaje – takie jak poranne msze roratnie rozświetlane blaskiem lampionów, zdobienie wieńców adwentowych czy zapalanie kolejnej świecy w każdą z czterech niedziel adwentu, o ubieraniu choinki i kalendarzach adwentowych nie wspominając. Warto w tym czasie, przepełnionym sprawami nadzwyczaj pilnymi, nie zapomnieć o kwestiach ważnych. Moją uwagę przykuło wydarzenie, które nie przebiło się na pierwsze strony portali informacyjnych, a powinno być zauważone i dogłębnie przemyślane. Dotyczy bowiem kluczowych z ewangelicznego punktu widzenia kwestii – pojednania z Bogiem, które nie jest możliwe bez pojednania z bliźnimi.

Czytaj więcej

Jakub Sewerynik: Gdy krucyfiks staje się rekwizytem polityków

18 listopada we Wrocławiu, z okazji 60. rocznicy wystosowania orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich, odbyło się spotkanie przedstawicieli obu episkopatów. Przewodniczący Konferencji Episkopatów Polski i Niemiec wydali wspólne oświadczenie, którego treść skłania do refleksji. Pamiętne słowa: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”, zatrzymują nie tylko głębią, ale też odwagą i prorocką wizją, której nie przestraszyli się ówcześni polscy biskupi, choć logika wskazywałaby, że pierwsi o przebaczenie powinni poprosić Niemcy.

„Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Historyczny tekst orędzia z 18 listopada 1965 r.

Sięgnąłem do historycznego tekstu orędzia z 18 listopada 1965 r., ale i do odpowiedzi wystosowanej przez biskupów niemieckich kilka tygodni później, a także do homilii ówczesnego arcybiskupa krakowskiego Karola Wojtyły, wygłoszonej w Boże Narodzenie 1965 r. Im bardziej zgłębiałem temat, tym większy podziw wzbudzała we mnie inicjatywa episkopatu.

Reklama
Reklama

Warto uświadomić sobie, że dwadzieścia lat po zakończeniu drugiej wojny światowej wiele ran wciąż pozostawało niezabliźnionych. Choć pojawiło się już nowe pokolenie, to pamięć krzywd była wciąż bardzo żywa, a pojałtański podział Europy nie sprzyjał pojednaniu. Co więcej, w podzielonych żelazną kurtyną Niemczech dominowało wyparcie poczucia winy za zbrodnie nazistów. Wszak winni zbrodni zostali skazani w Norymberdze…

Większość Niemców miała się zarówno za ofiary zbrodniczego reżimu, jak i powojennych rozliczeń. W szczególności ludność wysiedlona z Dolnego Śląska i Śląska Opolskiego uważała się za niesłusznie pokrzywdzoną przez polityczne decyzje, a granica na Nysie i Odrze wciąż była kwestionowana. Tymczasem wśród polskich biskupów, biorących udział w obradach Soboru Watykańskiego II, a jednocześnie przygotowujących się do obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski, zrodziła się inicjatywa, która wbrew logice politycznych podziałów i resentymentów, ale także wbrew powszechnemu poczuciu sprawiedliwości miała przełamać narastającą wrogość. Biskupi mieli bowiem poczucie, że nie mogą obchodzić Millenium Chrztu Polski (1966) bez pojednania z zachodnimi sąsiadami i braćmi w wierze.

„Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Głównym inicjatorem i autorem tekstu orędzia był biskup Bolesław Kominek

Orędzie zostało przygotowane w niezwykle profesjonalny sposób. Jego wystosowanie poprzedził szereg spotkań i konsultacji. Tak ważny, a jednocześnie zaskakujący gest nie mógł być wykonany bez należytego uprzedzenia odbiorców, aby nie został opacznie odebrany. Wiadomo przecież było, że wielu osobom, a szczególnie władzom PRL inicjatywa ta się nie spodoba. Głównym inicjatorem i autorem tekstu orędzia był biskup Bolesław Kominek, ówczesny administrator apostolski we Wrocławiu. Autor zadbał, aby tekst był należycie wyważony. Nie jest to lektura krótka, ale niezwykle ciekawa. W skondensowany sposób przedstawiona została historia tysiąca lat polsko-niemieckiego sąsiedztwa, naznaczonego zarówno współpracą handlową i kulturalną, jak i wojnami.

Czytaj więcej

Tomasz Krzyżak: Jeden kardynał Ryś polskiego Kościoła nie zmieni

W liście położono szczególny nacisk na podkreślenie wartości i wyjątkowości dorobku kultury i nauki polskiej, wyliczając największych świętych i naukowców, którzy wnieśli wkład w rozwój Europy i chrześcijaństwa. Wskazano też na liczne rany w polskiej historii zadane przez naród niemiecki, z zaborami i niemiecką okupacją na czele, przypominając sześć milionów polskich ofiar drugiej wojny światowej, zdziesiątkowanie inteligencji, a także prześladowania katolicyzmu i księży.

Wreszcie, co dziś może nieco zaskakiwać, poruszono ówcześnie gorący i niewygodny temat granicy na Odrze i Nysie. I dopiero na tym tle padło wezwanie do podjęcia dialogu „na pasterskiej platformie biskupiej”: „Wyciągamy do Was, siedziących tu, na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”.

Reklama
Reklama

Odpowiedź niemieckich biskupów

Odpowiedź przyszła niebawem, bo już 5 grudnia. Choć dziś lektura odpowiedzi zdaje się nie budzić negatywnych uczuć, dla ówczesnych adresatów (podobnie jak polskie orędzie, list był adresowany wprost do episkopatu, ale oczywistym było, że jego odbiorcami będą oba narody) nie okazała się satysfakcjonująca. Choć niemieccy biskupi przyznali, że „okres niemieckiej okupacji zostawił palącą ranę, która nawet przy dobrej woli trudno się zabliźnia”, jednak mocno zaakcentowali cierpienia narodu niemieckiego poniesione w czasie wojny i po jej zakończeniu.

Ten symetryzm mógł wydawać się nie na miejscu. Wyrazili też wdzięczność za dostrzeżenie „ciężkiego konfliktu sumienia” części ludności niemieckiej podczas planowania reżimu narodowosocjalistycznego, ale przede wszystkim nie zajęli wyraźnego stanowiska w sprawie granicy na Odrze i Nysie, wskazując na dramat osób przesiedlonych. Podkreślić należy, że odpowiedź zawierała przyjazne podjęcie propozycji „nowego początku” wyrażoną przez polski episkopat, a przede wszystkim wyraźną prośbę o przebaczenie.

Wymiana listów stała się pretekstem do ataku na hierarchów. Aparat propagandy PRL rozpoczął zaplanowaną akcję, która miała skompromitować biskupów w oczach narodu. Pierwszy z serii artykułów prasowych nosił znamienny tytuł: „W czyim imieniu?”, kwestionując nie tylko legitymację biskupów do reprezentowania narodu (a przecież list napisany był w ich własnym imieniu i w imieniu wiernych Kościoła), ale także ich patriotyzm. Bardzo przydatne okazało się zachowawcze stanowisko niemieckich hierarchów w kwestii niemieckich roszczeń do polskich ziem zachodnich. Atak trafił też na podatny grunt antyniemieckiego resentymentu. Jednakże aparatczycy z jednej strony przesadzili z siłą ataku, wywołując sprzężenie zwrotne, a z drugiej nie docenili autorytetu ówczesnych biskupów.

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Uroczysta procesja w kierunku przepaści

Krzywdy były opisane i wyznane

Metropolita krakowski abp Karol Wojtyła (jeszcze przed nominacją kardynalską) odniósł się do sprawy podczas homilii wygłoszonej w uroczystość Narodzenia Pańskiego 1965 r. Nawiązując do propagandowych ataków, z których płynęła zachęta, aby zamiast słów przebaczenia niemieccy biskupi usłyszeli słowa nienawiści, powiedział: „Czy po 1000 lat chrześcijaństwa w Polsce, po tysiącu Bożych Narodzin na tej ziemi i na tej królewskiej górze można było tak powiedzieć? (...) Pytam, czy w obliczu tysiąclecia naszego chrztu, przyjęcia Chrystusa, my, biskupi polscy, moglibyśmy tak powiedzieć?”.

Tłumaczył również, że polscy biskupi przebaczali, ponieważ krzywdy wyrządzone przez naród niemiecki zostały opisane i wyznane. Zbrodnie otwarcie wymienione w orędziu polskich biskupów zostały przez episkopat niemiecki potwierdzone i w ten sposób wyznane. Wskazał również dwa powody, dla których polski episkopat prosił o przebaczenie. Po pierwsze, „gdy się powie człowiekowi rzeczy przykre, a wiele rzeczy przykrych zostało powiedzianych, to wypada go potem przeprosić”. Po drugie, w stosunkach wzajemnych między ludźmi, zwłaszcza na przestrzeni długiego czasu, nigdy nie ma tak, aby nie było za co przepraszać. Zakończył wskazaniem, że wobec zakończenia soboru zadaniem biskupów i wszystkich wiernych jest odnowa Kościoła w Polsce, odnowa narodu i całej ludzkości. Jak wspominał o. Leon Knabit, po homilii nastała cisza. Ale gdy po liturgii arcybiskup wyszedł z katedry, powitała go ogromna owacja: „To się czuło, że przemówił, że chwyciło”. I rzeczywiście był to moment przełomowy.

Reklama
Reklama

mimo wielu gestów, mimo ogromnego zbliżenia gospodarczego i kulturalnego obu narodów przez ostatnie sześćdziesiąt lat, znów odżywają hydry przeszłości. Nawet na Jasnej Górze padły ostatnio słowa o rzekomej wiecznej wrogości polsko-niemieckiej

„Pojednanie to nie przeszłość, lecz przyszłość. To, że dzisiaj tutaj stoimy, jest najlepszym dowodem na aktualność i siłę orędzia, które wyszło 60 lat temu spod ręki mojego poprzednika kard. Bolesława Kominka” – powiedział abp Józef Kupny, metropolita wrocławski, podczas jubileuszowych obchodów we Wrocławiu.

Rzeczywiście, mimo wielu gestów, mimo ogromnego zbliżenia gospodarczego i kulturalnego obu narodów przez ostatnie sześćdziesiąt lat, znów odżywają hydry przeszłości. Nawet na Jasnej Górze padły ostatnio słowa o rzekomej wiecznej wrogości polsko-niemieckiej. We wspólnym oświadczeniu przewodniczących episkopatu Polski i Niemiec znalazło się ważne stwierdzenie: „Między naszymi społeczeństwami nadal istnieją napięcia, które wymagają przełamania. Kwestie związane z rozliczeniem się z przeszłością naznaczoną przemocą i z uznaniem winy powinny być jednak omawiane w taki sposób, aby sprzyjały wzrastaniu pojednania, a nie prowadziły do ponownego rozdrapywania ran”.

Czytaj więcej

Jakub Sewerynik: Czy uwagi papieża mogą być pomocne w przywracaniu w Polsce praworządności?

Bliżej przebaczenia

Jednak hasło: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie” wykracza daleko poza stosunki polsko-niemieckie. To w istocie Ewangelia w czystej postaci. Miłosierny ojciec z Ewangelii według św. Łukasza nie czeka na prośbę o przebaczenie, ale wybiega ku powracającemu synowi, gdy ten „był jeszcze daleko”, a następnie, przed wypowiedzeniem jakichkolwiek słów „rzucił mu się na szyję i ucałował go” (Łk 15,11-32). Jakiekolwiek były intencje syna marnotrawnego, które skłoniły go do powrotu do domu, gest ojca umożliwia prawdziwe pojednanie i nowy początek. Jak pokazała historia, profetyczny gest polskich biskupów otworzył drogę do prawdziwego pojednania, którego symbolem stało się choćby oddanie czci ofiarom Holokaustu przez kanclerza RFN Williego Brandta, który, wbrew protokołowi, uklęknął pod warszawskim pomnikiem Bohaterów Getta w 1970 r.

Reklama
Reklama

Pojednanie zajmuje poczytne miejsce nie tylko w chrześcijaństwie. W tradycji żydowskiej najświętszym dniem w roku jest Dzień Pojednania (Jom Kipur), w którym Żydzi pokutują i proszą Boga o przebaczenie za grzechy popełnione świadomie i nieświadomie. Warunkiem uzyskania Boskiego przebaczenia jest jednak poproszenie o wybaczenie win ludzi, wobec których się zawiniło. Moi żydowscy przyjaciele słusznie twierdzą, że zwrócenie się do człowieka jest trudniejsze niż pokuta czy modlitwa do Boga. Nie można prosić o przebaczenie, samemu nie będąc gotowym przebaczyć innym.

Warto zadać pytanie, czy dziś, w tak spolaryzowanym świecie nasyconym trudnymi emocjami, podobny gest, słowa „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” mają rację bytu? Czy w naszych rodzinach, miejscach pracy, czy nawet parafiach, w obliczu zbliżających się świąt stać nas będzie na gest pojednania? Czy my, często mimowolni uczestnicy wojny polsko-polskiej, jesteśmy w stanie przerwać spiralę nienawiści – wyciągnąć rękę do zgody, udzielić przebaczenia, jak i poprosić o nie? Nawet jeśli mamy mocne przeświadczenie, że druga strona nie poczuwa się do winy. Tylko wtedy nowy początek stanie się możliwy.

Autor jest radcą prawnym, mediatorem

Czytaj więcej

Piotr Zaremba: Co kard. Grzegorz Ryś w Krakowie oznacza dla polskiego Kościoła
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Jak w sądach traktuje się prawników? Kultury brak
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Jak Ziobro zaszkodził Ziobrze
Rzecz o prawie
Leszek Kieliszewski: Doświadczenie ministra Ziobry
Rzecz o prawie
Robert Damski: Zawsze warto rozmawiać
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: W ucieczce przed dinozaurami
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama