Czujemy się dobrze przygotowani na wypadek nagłego zagrożenia np. klęską żywiołową – wynika z sondażu „Rz”. 49 proc. Polaków uważa, że ich gospodarstwo domowe jest dobrze przygotowane na wypadek nagłych takich zdarzeń, jak powódź, trąba powietrzna czy długotrwałe opady śniegu.
– To jest myślenie życzeniowe. W rzeczywistości okazuje się, że z tym przygotowaniem jest bardzo słabo. Wystarczy przypomnieć sobie wielką powódź z 1997 roku, kiedy okazało się, że Polacy nie tylko nie byli przygotowani do nadejścia klęski żywiołowej, ale nawet się nie ubezpieczyli – mówi psycholog społeczny Janusz Czapiński z Uniwersytetu Warszawskiego.
Rzeczywiście, deklaracje o dobrym przygotowaniu naszych gospodarstw domowych nie znajdują potwierdzenia w odpowiedziach na pytania szczegółowe naszego sondażu. Tylko 9 proc. badanych przyznaje, że dysponuje w domu zapasowym źródłem energii elektrycznej. 28 proc. ma niezależne źródło gazu (butle). Nieco lepiej wygląda sytuacja, jeśli chodzi o ogrzewanie. 51 proc. Polaków twierdzi, że ma rezerwowe źródło ogrzewania.
Podobnie wyglądają odpowiedzi na pytania o zapasy zgromadzone na wypadek ewentualnej klęski żywiołowej. Aż jedna czwarta badanych nie ma w domu żadnych zapasów wody pitnej. Większości pozostałych wystarczyłoby ich na góra trzy dni. Nie jest lepiej z żywnością – zapasami na maksymalnie tydzień dysponuje 30 proc. ankietowanych, na zaledwie trzy dni – 26 proc.Znacznie lepiej wygląda sytuacja, jeśli chodzi o leki i środki higieny. 43 proc. Polaków twierdzi, że ma w domu zapasy lekarstw, które zaspokoiłyby ich potrzeby przez dłużej niż dziesięć dni. 58 proc. – że na tak długo ma zapasy środków higieny.
– I tak wyniki zawyżają mieszkańcy wsi. Tam wiele gospodarstw posiada agregaty, zapasowe butle gazowe czy piece – mówi Czapiński. – Gdyby o rezerwowe źródła ciepła zapytać tylko mieszkańców dużych miast, okazałoby się, że ich nie mają wcale. Podobnie jak zapasów podstawowych artykułów na dłużej niż trzy dni – dodaje.