Spektakl reżyserował Zygmunt Hübner. Publiczność odczytywała wtedy losy pacjentów zakładu psychiatrycznego jako metaforę rzeczywistości PRL.
– To przedstawienie było rodzajem rewolty społecznej. Ludzie mieli potrzebę buntu, ale nie mogli go głośno zamanifestować. Nagle usłyszeli ze sceny to, co chcieli usłyszeć – mówi reżyser Jan Buchwald. – Teraz nie ma już tego typu zewnętrznych okoliczności politycznych.
Realizatorzy spektaklu chcą za to pokazać, że społeczeństwo jest bardzo zróżnicowane.
– Są w nim na przykład młodzi ludzie wchodzący ostro w życie, ciężko pracujący i płacący za to ogromną cenę – mówi Buchwald. – Opowiadamy o nich trochę przez postać siostry Ratched. Ona skupiona jest na celu, chce mieć wyniki. Ale musi za to poświęcić własną prywatność. Z drugiej strony są pacjenci tego szpitala – ludzie starsi, których ona trzyma twardą ręką.
Większość pacjentów znalazła się w szpitalu, bo świat zewnętrzny jest dla nich nieosiągalny. Są za wolni, nie mają siły nadążać za zmianami, nie mogą znaleźć miejsca w życiu, więc chowają się, wierząc, że to najlepsze rozwiązanie.