[b]Przy okazji kongresu komentatorzy zwracali uwagę, że gdy w PO demokratycznie ścierają się dwaj kandydaci na prezydenta, w tym samym czasie kongres PiS wybiera jednogłośnie prezesa, a żadnej debaty przy tym nie ma. [/b]
My zawsze możemy liczyć na życzliwych komentatorów. Nie przypominam sobie, żeby Donald Tusk miał poważnego kontrkandydata. Tusk wyznaczył dwóch kandydatów i kazał partii głosować. To chyba najlepszy dowód na to, że Donald Tusk pozwala sobie na pozory demokracji, gdy sam nie staje do rywalizacji.
[b] Pewne rzeczy, które PiS jako partia proponuje są niezrozumiałe dla dużej części społeczeństwa, zwłaszcza tej zorientowanej na popkulturę i przez nią wychowanej.[/b]
Czy mamy stać się partią popkulturową? Do tego rzeczywiście nie bardzo mamy warunki. Ja do popkultury? W tej konkurencji z Tuskiem na pewno nie wygram.
[b]Dywersyfikacja przekazu, różne osoby wyznaczone do różnych zadań... Ta dywersyfikacja w dużej mierze występuje. [/b]
Króliczek z krakowskiej szopki jest naprawdę niezły... Też o nim myślałem (śmiech). Niektórzy się trudzą, ale jakoś to nie daje chyba najlepszych rezultatów. Sądzę, że polskie społeczeństwo w pewnym momencie na własnej skórze się przekona, że jednak rządy PO dużo kosztują - co mówiłem w przemówieniu na kongresie. Trzeba będzie sięgnąć do portfeli i to tak bardzo mocno. Zadowolona grupa społeczna, która dzisiaj uważa, że jest dobrze, za niedługi czas zobaczy, że tak dobrze nie jest.
[b]Czy kandydatem PiS nie będzie Jarosław Kaczyński zamiast Lecha, który może chcieć zrezygnować?[/b]
Uważam takie spekulacje za całkowicie oderwane od rzeczywistości. Lech Kaczyński ma szansę na to, żeby być prezydentem do 2015 roku. Ma ogromną umiejętność zawierania sojuszów. Po pierwsze to jest człowiek całkowicie samodzielny, nim nie można manipulować. A po drugie potrafi tworzyć porozumienia, potrafi z ludźmi rozmawiać. Ma w tym pewną łatwość, stąd np. sojusz w Bukareszcie (na szczycie NATO w 2008 - red.).
[b]Który z kandydatów PO byłby dla niego trudniejszym konkurentem?[/b]
Nie potrafię odpowiedzieć. Komorowski po części odwołuje się do tych samych wyborców. Sikorski może mieć pewne poparcie wśród ludzi młodych, ale jego słabością jest jego całkowity brak powagi i arogancja.
[b] Słychać opinie, że Komorowski to taki Kaczyński bis, a Sikorski to Palikot bis.[/b]
Z tym bym się zgodził. Widzę pewne podobieństwo Sikorskiego do Palikota. Ale sam Palikot to jest ktoś, za kogo Donald Tusk będzie się w piekle w smole gotował.
[b] Dlaczego?[/b]
Bo Palikot to człowiek, który demoluje polskie życie publiczne na poziomie propagandowych gadzinówek. One narzucały Polakom taki rodzaj języka. To kultura masowa w najniższym wydaniu.
[b]Czy Lech Kaczyński ma szanse na wygraną bez odwoływania się do elektoratu lewicy?[/b]
Czytałem opracowanie politologiczne. Wynika z niego, w oparciu o wszystkie dotychczasowe wybory, że PiS poza dwoma województwami nie przejęło elektoratu po Samoobronie i LPR. To PO przejęła ten elektorat. Więc dzisiejsze przyjmowanie do PO radnych LPR jest całkowicie logiczne. Ponadto – Lech Kaczyński nie wygrał wyborów w oparciu o elektorat lewicowy, tylko pewne uaktywnienie 48 proc. społeczeństwa, które – według badań socjologicznych – ma poglądy konserwatywne. Według nich 48 proc. Polaków to konserwatyści, 40 proc. lewicowcy, a reszta liberałowie. To raczej od wzmożenia aktywności i ulokowania nadziei zależy zwycięstwo w wyborach prezydenckich.
[b]Czy wasze badania podpowiedziały wam dlaczego Donald Tusk zrezygnował z ubiegania się o prezydenturę?[/b]
Pomijając inne przyczyny z bardzo prostego powodu. Według wszystkich badań 70 proc. ludzi nie chce żeby jedna partia miała prezydenta i premiera. Na dodatek duża część wyborców podejmuje decyzję na kogo głosować w ostatnich tygodniach kampanii, a kilkanaście proc. podejmuje decyzję dopiero w lokalu wyborczym. Nie jest tak że Donald Tusk na podstawie tych badań - a to są badania bardzo pogłębione - mógł powiedzieć, że na pewno wygra wybory. Mógł tylko powiedzieć, że jest na to szansa.
[b]Ale w pewnym momencie i wy mieliście prezydenta i rząd? Taki jest wynik tych badań. [/b]
Wielu politologów przypuszcza, że te wybory prezydenckie mogą przyspieszyć dekompozycję obu największych partii? Chciałbym przypomnieć lata 90, kiedy nawet najbardziej sprawni dziennikarze polityczni i politycy nie byli w stanie powiedzieć ile w danej koalicji jest partii. Koalicja Suchockiej to było chyba 11 partii. Powrót do tego nie ma żadnego sensu. Nie rozumiem o co tutaj chodzi.
Polski system partyjny dzięki obecnej ordynacji wyborczej, uzupełniony jeszcze później ustawą o finansowaniu partii, zupełnie się zracjonalizował. Choć jest dosyć asymetryczny w stosunku do opcji, które głębiej występują w społeczeństwie. Ale to system zupełnie znośny. Tęsknota za tym, żeby była wielka lewica jest mi zupełnie obca, czego nie ukrywam.
Wiem, że są kraje gdzie dominują dwie partie nielewicowe. Choćby Irlandia - obie partie potrafiły się dogadać, choć kilkadziesiąt lat temu nawzajem się rozstrzeliwały. Ale w pewnym momencie się dogadali z bardzo dobrymi efektami dla Irlandii.
Dlatego jeżeli mnie panowie pytacie o koalicję w przyszłym parlamencie to koalicją, której ja bym sobie życzył byłaby z jakąś częścią PO. Oczywiście nie tą od Palikota, ale tam są również inne części. To byłoby bardziej naturalne, bo z postkomunistami nie ma rozmowy.