Mężczyźni z arafatkami na twarzach stawiali barykady, podpalali śmietniki i demolowali sklepy. Policja została obrzucona gradem kamieni i koktajlami Mołotowa.
Aby rozproszyć tłum, funkcjonariusze użyli pałek, granatów hukowych i gumowych kul. Starcia były tak gwałtowne, że w mediach pojawiły się obawy, iż mogą przeistoczyć się w trzecią intifadę (palestyńskie powstanie).
W ten sposób młodzi Arabowie z Jerozolimy odpowiedzieli na wezwanie Hamasu, który wczorajszy dzień ogłosił „Dniem gniewu“. Gniew miała spowodować wiadomość o otwarciu nowej synagogi na Starym Mieście.
Informacja ta tylko dolała oliwy do ognia, gdyż od kilku dni sytuacja w Jerozolimie była wyjątkowo napięta. Palestyńczycy protestowali przeciw ogłoszonemu przez Izrael planowi budowy 1,6 tys. nowych domów w arabskiej Jerozolimie Wschodniej.
Projekt ten nie podoba się również Amerykanom, którzy od kilku dni ostro krytykują Izrael. Aby zademonstrować swą dezaprobatę, specjalny wysłannik USA na Bliski Wschód George Mitchell odwołał wczoraj wizytę w Izraelu. Miał się spotkać m.in. z prezydentem Szymonem Peresem, aby rozmawiać na temat wznowienia procesu pokojowego.