Uważała, że – pomijając tragiczne lata wojny – udało się jej robić w życiu tylko to, co lubi.
Kiedy miała trzy lata, mama zabrała ją na "Jezioro łabędzie". Balet zrobił na niej takie wrażenie, że dostała 40 stopni gorączki. Od tamtej chwili wiedziała, że musi być tancerką. Gdy miała 14 lat, grała w komedii na scenie Teatru Miejskiego w Łodzi. Po przenosinach do Warszawy zaczęła występy w słynnej Cyganerii, Teatrze Fryderyka Járosyego. Była tam jedną z girlasek.
O jej sukcesach scenicznych dziennikarz "Filmu" pisał w 1937 roku: "Stefania Grodzieńska, świetna polska tancerka, odznaczająca się oryginalną urodą i niezwykłym wdziękiem młodocianej postaci. Ciemna brunetka, smukła, wiotka, o wyrazistych oczach. Cicha i spokojna, ale gdy dojdzie do tańca, to ta cicha woda brzegi rwie. Taka jest wtedy pełna tańca, tak wyładowuje z siebie kipiący nadmiar taneczności wzbierający w jej duszy".
Járosy z zainteresowaniem przyglądał się karierze utalentowanej girlaski. "Musimy otworzyć tę buzię i zobaczyć, co w niej jest" – powiedział i zaproponował role w skeczach.
Lata okupacji opisała Grodzieńska w książce "Urodził go "Niebieski Ptak" poświęconej Fryderykowi Járosyemu. Gdy pokazywała tragedię tamtych lat, udało się jej uniknąć martyrologii. Przedstawiła zwyczajne życie, w którym obok strachu było miejsce na śmiech, obok walki – czas na spotkania z przyjaciółmi przy szklance bimbru.