Tysiące rąk, miliony złotych

Prywatnie i lokalnie, ale skutecznie. Polacy chętnie pomagają osobom poszkodowanym w powodzi

Publikacja: 02.06.2010 03:03

Stowarzyszenie Akademia Wolontariatu zorganizowało we wtorek w Rogowie Dzień Dziecka dla najmłodszyc

Stowarzyszenie Akademia Wolontariatu zorganizowało we wtorek w Rogowie Dzień Dziecka dla najmłodszych powodzian z gminy Wilków. Na zdjęciu gra w kocosiatkówkę

Foto: Fotorzepa, Wojtek Jargiło Wojtek Jargiło

Szkoła Podstawowa w Rogowie na Lubelszczyźnie. Mieści się tu punkt pomocy powodzianom z gminy Wilków. Tłum ludzi. Jedni przychodzą po jedzenie, ubrania, wodę pitną. Inni segregują i wydają napływające z całego kraju dary. Co chwilę podjeżdżają auta z nowym ładunkiem. Wszystko w pośpiechu, niekiedy w nerwach.

Obok na boisku grupa dzieci. Pod opieką młodych wolontariuszy robią maski gipsowe, grają w piłkę, uczą się chodzić na szczudłach. Uśmiechają się.

[srodtytul]Zielone przedszkole[/srodtytul]

– Pojechaliśmy tam jako pomocnicy do rozkładania darów – opowiada Marta Tarnowska, prezes Stowarzyszenia Akademia Wolontariatu z Lublina. – Ale na miejscu dostrzegliśmy, że jest mnóstwo dzieciaków, które się nudzą, gdy ich rodzice walczą ze skutkami powodzi.

Akademia Wolontariatu postanowiła więc zorganizować dzieciom w weekendy tzw. zielone przedszkole. We wtorek podobne atrakcje przygotowała w ramach Dnia Dziecka.

Michałowi, gimnazjaliście z niedalekich Karczmisk, najbardziej spodobała się kocosiatkówka z balonem z wodą. – Mamy tu mnóstwo frajdy. Można się naprawdę rozerwać i zapomnieć o tragedii, jaka nas spotkała – mówi.

Dla wielu dzieci to rzadkie w ostatnich dniach chwile zabawy. Niektóre przyprowadzają rodziców, by choćby na moment zapomnieli o podtopionych domach.

Dziećmi opiekuje się młodzież, która w większości nie skończyła jeszcze 18 lat.

– To 14 – 15-latki, którzy nie chcą siedzieć bezczynnie, chcą pomagać. Sami organizują transport z Lublina, wyjeżdżają z miasta rano, a wracają wieczorem – mówi Tarnowska.

[srodtytul]Jak się skrzyknąć[/srodtytul]

W całym kraju powodzianom bezinteresownie pomaga wiele tysięcy Polaków. – Wolontariusze, działacze lokalnych organizacji pozarządowych, miejscowych stowarzyszeń. Ogromna rzesza ludzi włączyła się w walkę ze skutkami powodzi, niosąc niezwykle potrzebną, nieocenioną i bardzo skuteczną pomoc – przyznaje Małgorzata Woźniak, rzeczniczka MSWiA.

– Te nieformalne grupy czy małe organizacje są zakorzenione w lokalnych społecznościach, więc w dużej mierze to właśnie na nich opiera się organizacja pomocy w sytuacjach kryzysowych – uważa dr Tadeusz Kamiński, politolog i socjolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. – Cechuje je szybkość działania. Nie są ograniczone formalnościami, więc wystarczy kilka telefonów, dzięki którym potrafią skrzyknąć ludzi i zrobić coś konkretnego.

Biorący udział w akcji przeciwpowodziowej strażacy opowiadają, jak w ciągu kilku chwil ludzie potrafią zorganizować kuchnie polowe, zebrać grupę ratującą dobytek z zagrożonego gospodarstwa sąsiadów. – Byliśmy zaskoczeni sprawnością ich działania. Nikt nie pytał po co, dlaczego, za co, tylko brał się do roboty – mówią strażacy z Płocka, którzy ratowali przerwane wały na Wiśle w Świniarach.

Woźniak podkreśla, że ten obywatelski odruch serca widać na każdym kroku. – To z jednej strony wpłaty na konta największych organizacji charytatywnych, jak PCK czy Caritas, a z drugiej codzienna sąsiedzka pomoc poszkodowanym w powodzi. Sąsiad sąsiadowi przygotuje gorącą herbatę, pocieszy ciepłym słowem. Lokalny przedsiębiorca wesprze żywnością, wolontariusze zadbają o jej sprawne rozdysponowanie – wylicza.

[srodtytul]To oni zostają[/srodtytul]

Na koncie zarządu głównego PCK jest już grubo ponad milion złotych wpłaconych przez osoby prywatne i firmy. – Ale zbiórki przeprowadza też 16 zarządów okręgowych w całym kraju, więc kwota, jaką organizacja przekaże na pomoc powodzianom, będzie znaczne wyższa – zaznacza Katarzyna Stępińska z zarządu głównego PCK.

W sumie w pomoc osobom poszkodowanym przez powódź zaangażowanych jest około tysiąca pracowników PCK i 10 tys. współpracujących z organizacją wolontariuszy.

Według dr. Kamińskiego istotą działania dużych ogólnopolskich organizacji jest profesjonalnie zorganizowana, lecz często doraźna pomoc.

– Po dostarczeniu darów i pomocy w ich dystrybucji zwykle się wycofują. Ale choć woda opada, trauma powodzian się nie kończy – podkreśla socjolog. – Wtedy pozostają lokalne organizacje, które biorą na swoje barki pomoc w uporaniu się z codziennymi życiowymi problemami poszkodowanych.

[srodtytul]Fryzjerka i domestosy[/srodtytul]

Student Łukasz Szulc na lubelskich uczelniach zorganizował zbiórki dla powodzian z gminy Wilków i z Sandomierza. – Siedziałem przed telewizorem i wpatrywałem się w obrazki z powodzi. Ciągle słyszałem o rozmiarach dramatu, w końcu postanowiłem sprawdzić, jak jest na miejscu – opowiada.

Szybko dotarł do ludzi, którzy potrzebują pomocy. – Wyszli z domu tak, jak stali, a dziś tego domu już nie ma, więc nie mają dokąd wracać, nie mają nic. Zebrałem informacje, kto czego potrzebuje, i zacząłem dzwonić do rodziny, znajomych – wspomina Szulc.

Wieść o zbiórce błyskawicznie się rozniosła. UMCS i KUL wygospodarowały miejsce na dary. Tata Łukasza pożyczył auta do ich rozwożenia. Pierwsze prezenty już trafiły do powodzian.

Czasem do centrów pomocy zadzwoni ktoś taki, jak lubelska fryzjerka. Pyta krótko i konkretnie: – Czego potrzeba?

– Domestosów, jak najwięcej domestosów – słyszy.

Fryzjerka jedzie do hurtowni, przywozi domestosy i wraca do pracy.

Ktoś inny zabiera wolontariusza do hipermarketu. Za zakupy płaci 2 tys. zł, ale chce pozostać anonimowy. Jeszcze ktoś przynosi torbę kredek i flamastrów. – Ludzie mają naprawdę wielkie serca – mówią wolontariusze z Centrum Duszpasterstwa Młodzieży w Lublinie, które organizuje pomoc powodzianom.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora [mail=t.niespial@rp.pl]t.niespial@rp.pl[/mail]

Szkoła Podstawowa w Rogowie na Lubelszczyźnie. Mieści się tu punkt pomocy powodzianom z gminy Wilków. Tłum ludzi. Jedni przychodzą po jedzenie, ubrania, wodę pitną. Inni segregują i wydają napływające z całego kraju dary. Co chwilę podjeżdżają auta z nowym ładunkiem. Wszystko w pośpiechu, niekiedy w nerwach.

Obok na boisku grupa dzieci. Pod opieką młodych wolontariuszy robią maski gipsowe, grają w piłkę, uczą się chodzić na szczudłach. Uśmiechają się.

Pozostało 91% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!