Pobudzony krasnal

Piłka nożna jest jak Kościół. Jest religią, więc musi być konserwatywna. Sędzia jest Bogiem - mówi w rozmowie z "Rz" Jerzy Pilch, pisarz i kibic futbolu

Aktualizacja: 02.07.2010 19:09 Publikacja: 02.07.2010 14:27

Jerzy Pilch urodzony w roku 1952 w Wiśle. Pisarz, dramaturg, scenarzysta. Laureat Nagrody Fundacji K

Jerzy Pilch urodzony w roku 1952 w Wiśle. Pisarz, dramaturg, scenarzysta. Laureat Nagrody Fundacji Kościelskich (1989) za „Wyznania twórcy pokątnej literatury erotycznej” oraz Nagrody Nike (2001) za książkę „Pod Mocnym Aniołem”. Napisał m.in. „Spis cudzołożnic”, „Tysiąc spokojnych miast”, „Bezpowrotnie utraconą leworęczność”. Autor scenariusza do filmu „Żółty szalik”, nagrodzonego na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Kibic Cracovii

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

[b]Rz: Ogląda pan mecze mistrzostw świata?[/b]

[b]Jerzy Pilch, pisarz, kibic futbolu:[/b] Wszystkie. Opuściłem drugą połowę USA – Słowenia i do teraz sobą gardzę.

[b]To dziwne, bo nie było do tej pory meczów, które wprowadzałyby człowieka w stan szczególnej ekscytacji...[/b]

Dziwne rzeczy to pan mówi – piłka w każdej postaci jest ekscytująca, nawet, a może zwłaszcza, męczeńskiej. Oglądanie Paragwaju z Japonią było gehenną, było jak zanurzenie się w klasyczną ligową młóckę, a przecież i tę młóckę, jak przystało narkomanom piłki, śledzimy z oddaniem. A Słowacja z Włochami to co? Futbolowy horror połączony z triumfem Europy środka. Słowacy mają gęby jak moi kumple z Wisły, budzi to we mnie czułość.

[b]A stare mundiale pan pamięta?[/b]

Głównie stare. Znacznie lepiej panuję nad rokiem 1966 niż nad 2006. Oglądam wszystkie od dzieciństwa. W roku 1970 transmisji w polskiej telewizji nie było, ale ja miałem w Wiśle czeską, z Ostrawy. I wszystko widziałem. Finał Brazylia – Włochy, ówczesne 18-letnie emocje i dzisiejsza starcza satysfakcja, że się żyło w czasach, gdy Pele czy śp. Garrincha grali jeszcze…

[b]I komu pan kibicował w tamtych mistrzostwach?[/b]

Ameryce Południowej. Brazylii, Urugwajowi, bo kraj mityczny. Zawsze Paragwajowi, bo ma koszulki jak Cracovia. Teraz, kiedy Paragwaj walczył z Japonią, niczym właśnie Pasy z dajmy na to Lubinem, kibicowałem im tym wścieklej. Potem, kiedy do ostatniego karnego podchodził Oscar Cardozo – miałem zwałkę z zachwytu. Gość podchodził, a nie podbiegał. Był to w dodatku chód człowieka z zaawansowanym parkinsonem, problemem było, czy on w ogóle dokuśtyka do piłki, a nie czy trafi. A on tak trafił, że było jasne: trafia 10 na 10. Do tego w Paragwaju grał jeden grubas. Autentyczny grubas – takich fenomenów już się nie widuje, nawet w okręgówce, grubas bardzo był zziajany, ale grał OK. Jak tu nie mieć sentymentu do takiej drużyny.

[b]Obawiam się, że więcej radości to ona panu nie przyniesie...[/b]

Nie wiadomo. Gra przecież z Hiszpanią, a Hiszpanie od meczu z nami są na równi pochyłej, męczyli się z Portugalią. Szkoda mi Portugalczyków i też nie lubię wieszania psów na Cristiano Ronaldo czy w innych sytuacjach na Davidzie Beckhamie. Mnie fryzury, perfumy, sponsorzy czy światowe żony piłkarzy nie przeszkadzają. Może kolczyki w uszach lekko mnie brzydzą, ale to są młodzicy, nie muszą wiedzieć, że jedyna męska biżuteria to jest pasek do spodni i zegarek. Ważne, że na boisku byli fantastyczni. Mówimy o geniuszach piłki. A geniusze często wygrywają kunszt, przegrywają życie.

[b]Diego Maradona?[/b]

Nigdy za nim nie przepadałem, teraz go polubiłem. Widział pan trenera, który biega i podaje piłki? Wygląda jak silnie pobudzony brodaty krasnal w nieforemnym garniturze. Nie wchodzi na boisko, ale rwie się do piłki. “Chce se kopnąć”. Jak dziecko, jak my wiślańscy chłopcy, kiedy na zgrupowania przyjeżdżała kadra i miało się szanse podać piłkę Lentnerowi albo nawet samemu “Ernest pije, ale Ernest gra Pohlowi”. Mam wrażenie, że w ciągu meczu Maradona ma teraz więcej kontaktów z piłką niż niejedna grająca gwiazda, niż ten nieszczęśnik Cristiano Ronaldo w spotkaniu z Hiszpanią.

[b]A jako trener?[/b]

Argentyna robi na mnie dziwaczne wrażenie. Jest tam jakaś kruchość. Niby sami artyści, trafiają w bramkę, jak trzeba, ale towarzyszy temu jakaś bezobjawowa niepewność. Obnażą to Niemcy, którzy wyczuwanie chybotliwości przeciwnika mają w genach. Plus wytężona praca. Żal mi Maradony, bo gdyby nie Niemcy, mógłby grać w finale; ale mógł też – mam takie przeświadczenie – paść w każdej innej chwili. Poza tym, jak powszechnie wiadomo, on bardziej jest ikoną trenera niż trenerem – i tu plus kolejny: z wielką uwagą słucha sztabowców. Wychodzi mi, że Diego M. to jest bardzo ułożony i skromny chłopiec, zmienił się prawie jak Kaczyński przed wyborami.

[b]Wierzy pan w Niemców?[/b]

Bardzo często im kibicowałem, z rozmaitych zresztą, czasem zgoła mało cenzuralnych, powodów. Jak jesteś kibicem Cracovii, która zawsze przegrywa – być może podświadomie i instynktownie w planie międzynarodowym wybierasz drużynę, która zawsze wygrywa. Ratujesz się przed wieczną klęskowością. Mistrzem zostanie Brazylia, która w finale pokona Niemców. Obie te drużyny realizują odkryte przeze mnie futbolowe prawo Pilcha. Otóż, jak powszechnie wiadomo, większość tragedii w futbolu bierze się z niewykorzystywania sytuacji stuprocentowych. Ileż razy się widzi miotającego się strzelca, który przed chwilą zmarnował 100 procent, z drugiej strony pola karnego stoi pogrążony w depresji, opuszczony przez Boga i obrońców ten, co miał 200, a może nawet 300 procent. Moje prawo mówi tedy: Jeśli jesteś w sytuacji stuprocentowej, nie strzelaj, podaj temu obok, on na ogół jest w sytuacji dwustuprocentowej. Podaj mu piłkę, zwłaszcza jeśli jesteś polskim piłkarzem. Brazylijczycy, okazuje się, i Niemcy prawo moje znają i z powodzeniem stosują. Nie mam żadnych roszczeń, jestem zaszczycony, że największe potęgi doszły do podobnych ustaleń.

[b]Więcej emocji niż mecze wzbudziły błędy popełniane przez sędziów. Też pan uważa, że zupa się wylała i możnowładcom z FIFA świat powinien powiedzieć stanowcze – nie?[/b]

W żadnym wypadku. Nie podzielam tej histerii. Ginie żołnierz, kończymy wojnę? Przykład ryzykowny, ale wymowny. Nie ma sensu po kilku błędach zaczynać wszystkiego od nowa, angażować techniki, iść w koszty. Jestem konserwatywny jak International Board, która ustanawia przepisy. Piłka jest jak kościół. Jest religią, więc musi być konserwatywna. Sędzia na boisku jest powietrzem i zarazem Bogiem – to są niemal biblijne frazy i trzeba się ich trzymać. Anglia niechże nie piłkarskiemu, ale wręcz temu głównemu Bogu dziękuje, że jej sędzia nie uznał bramki; może z siebie robić ofiarę, kombinować, że byłoby “całkiem inaczej” itd. Otóż w tym meczu “całkiem inaczej” mógł jedynie wyglądać wpierdol, jaki spuścili im Niemcy, mógł mianowicie być znaczniejszy. Dobra drużyna w takiej sytuacji odrabia straty. Wielkie zespoły i z błędami sędziowskimi wygrywają.

[b]Ale błędy sędziów nie mogą decydować o wyniku.[/b]

To się zdarza bardzo rzadko. Na tyle rzadko, że przechodzą natychmiast takie wydarzenia do wielkiej historii ekscesów, ręka Maradony, ręka, która dała awans – faktycznie zbyteczny – Francji. Nie dążmy do doskonałości za wszelką cenę, bo to zawsze jest groźne, bo za rogiem czai się groteska; niedługo sędziów zastąpią nie tyle czipy czy kamery, ile jakieś orwellowskie studio na dachu stadionu, a może w piwnicy. 22 ekspertów będzie na 22 ekranach śledzić każdego gracza i tym sposobem gra błędów stanie się samą doskonałością, ergo grą być przestanie. Poza wszystkim klasowy podział się robi, bo czegoś takiego na meczu A klasy nie będzie. Przy okazji nieuznanej bramki dla Anglii przypomniano sytuację z roku 1966. Ile lat różnicy? 44. No więc, jeśli z powodu błędu sędziego na najwyższym szczeblu robi się awanturę raz na pół wieku, to znaczy, że sędziowie są doskonali, a może nawet nieomylni. Przecież wychwycenie dziś np. spalonego to jest sztuka dla jasnowidzów. Swoją drogą kiedyś spalony był o metr, teraz spalasz pozycję czubkiem buta. Może tu trzeba jakiejś ostrożnej reformy? Na spalonym jest gracz, który “całym obwodem” wyszedł na pozycję spaloną? Poza wszystkim jakby przepisy traktować literalnie, biorąc pod uwagę to, co w dzisiejszych czasach dzieje się w polu karnym przy rzucie rożnym – jakby w tej elementarnej piłkarskiej sytuacji sędzia egzekwował przepisy, to po każdym rogu najmniej trzy czerwone, pięć żółtych i jeden, a może i dwa karne.

[b]Dlaczego broni pan sędziów?[/b]

Bo moja edukacja futbolowa byłaby uboższa, gdyby nie sędzia Padureanu, który w roku 1972, w meczu z Bułgarią w Starej Zagorze wydrukował Polskę. Takich sędziów się pamięta, a nie wybitnych. Historia piłki jest też historią błędów sędziowskich, jest to margines, ale niech nas Bóg broni przed brakiem tego marginesu, ten brak by oznaczał, że ludzkość nie tylko w piłce, ale i może w innych dziedzinach osiągnęła doskonałość – gdzie się wtedy ewakuować?

[b]Rz: Ogląda pan mecze mistrzostw świata?[/b]

[b]Jerzy Pilch, pisarz, kibic futbolu:[/b] Wszystkie. Opuściłem drugą połowę USA – Słowenia i do teraz sobą gardzę.

Pozostało 98% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!