Dziewięć z 16 województw postawiło na Bronisława Komorowskiego. Największa przewagę nad Jarosławem Kaczyńskim kandydat PO miał w woj. Lubuskim (66,7 proc.), zachodniopomorskim (66,26 proc.) i opolskim (64,62 proc.). Wygrał we wszystkich stolicach regionów poza – nieznacznie - Lublinem. W Poznaniu kandydata PO poparło 72,31 proc. wyborców. W Gdańsku 67,8 proc., w Szczecinie 64,54 proc.
Dużo lepszy wynik uzyskał jednak na Śląsku. W 12-tysięcznej Wiśle, mieście skoczka Adama Małysza i pisarza Jerzego Pilcha, na Komorowskiego głosowało 84,95 proc. mieszkańców (w tym, 1,4 tys. przyjezdnych), na Kaczyńskiego tylko 15,04 proc. Na Komorowskiego głosowała praktycznie cała dzielnica Wiła Czarne - 406 osób (na Kaczyńskiego - 33), co daje wynik 92,48 proc.
- Od zawsze ceniliśmy sobie tolerancję i zgodę. Hasło wyborcze Komorowskiego "Zgoda buduje" nie tylko do nas trafia, my tak właśnie żyjemy i znamy wartość tej zgody - tłumaczy Andrzej Molin, burmistrz Wisły. W wyborach prezydenckich w 2005 r. także zdecydowanie wygrał kandydat PO (Donald Tusk), nad kandydatem PiS Lechem Kaczyńskim. Tusk miał tylko jeden procent mniej od Komorowskiego. Fenomen wyborczy Wisły tkwi w religijnym podziale mieszkańców. Jest to jeden z największych ośrodków luterańskich w Polsce, ponad połowa mieszkańców to protestanci, ponad 30 proc. to katolicy. - Ale są u nas także świadkowie Jehowy, zielonoświątkowcy i baptyści. Żyjemy w symbiozie - dodaje Molin.
Na Dolnym Śląsku zwycięstwo kandydata PO nad Jarosławem Kaczyńskim było równie zdecydowane jak w pierwszej turze wyborów. W niedzielnym głosowaniu opowiedziało się za nim 60,08 proc. poparcia. Jednak lider PiS zdobył w regionie swój przyczółek. Głosowano na niego w powiatach lubińskim i polkowickim. Z kolei w miedziowym powiecie głogowskim Kaczyński tylko nieznacznie przegrał z kandydatem PO. Dr Robert Alberski, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego zaznacza, że wpływ na ten wynik mogli mieć pracownicy miedziowej spółki KGHM. W 2007 roku liderzy PO przyjechali do Lubina specjalnie by zapewnić, że KGHM, jeden z największych na świecie koncernów miedziowych nie zostanie sprywatyzowany. Tymczasem w styczniu tego roku Skarb Państwa obniżył swoje udziały z ponad 40 do ok. 30 proc. — Sama załoga KGHM wraz z rodzinami to blisko 60 tys. osób. Potężny elektorat — zauważa Alberski. — Nie należy zapominać, że niemal każda rodzina w Zagłębiu Miedziowym związana jest w jakiś sposób z kombinatem bądź uzależnionymi od niego spółkami — kooperantami.
Alberski zgadza się, że dobry wynik Kaczyńskiego w Zagłębiu Miedziowym to efekt tzw. kłamstwa prywatyzacyjnego. — Ale z pierwszymi symptomami rozliczania za nie PO mieliśmy do czynienia już podczas eurowyborów — zauważa politolog. — Pracownicy KGHM, niezależnie od sympatii politycznych czują się oszukani i postrzegają działania PO w KGHM jako fundamentalne zagrożenie dla polskiego przemysłu miedziowego — twierdzi Józef Czyczerski, szef „S” w KGHM.