Celebryci służą wyborcom do burzenia politycznego status quo

Prof. Darrell West, politolog, autor książki „Gwiazdorska polityka”

Publikacja: 08.07.2010 04:36

[b]Kalifornijczycy wybrali w 2003 r. Arnolda Schwarzeneggera na gubernatora, dziś w islandzkich wyborach wygrywa partia komików, a szefem czeskiego MSW zostaje sławny dziennikarz. Dlaczego ludzie głosują na gwiazdy?[/b]

[b]Darrell West:[/b] Wyborcy mają często cyniczne podejście do polityki. Gdy z jakichś powodów są zawiedzeni działaniami zawodowych polityków, głosują na kogoś spoza ich kręgu, aby po prostu wstrząsnąć sceną polityczną. Chcą jakiejkolwiek zmiany i uważają, że może ją zapewnić tylko ktoś nieuwikłany w różne polityczne układy. Republikanin Schwarzenegger, znany w 2003 r. tylko z filmów, pokonał w Kalifornii zarówno demokratę, jak i swojego kolegę partyjnego, zawodowego polityka. Gwiazdy świetnie się nadają do roli burzycieli układów. Są to osoby znane, darzone już pewnym zaufaniem z racji dotychczasowych sukcesów, mające doświadczenie w występowaniu przed publicznością. Jako przykład podaje się zazwyczaj Ronalda Reagana, w USA mamy jednak takich przypadków na pęczki. Aktorzy, kosmonauci i sportowcy od dawna próbowali i wciąż próbują swych sił w polityce. Piosenkarz Sony Bono był burmistrzem Palm Springs, a potem wszedł do Izby Reprezentantów. Czołowy w latach 60. futbolista Jack Kemp pod koniec tej dekady zaczął karierę w Izbie, a w 1996 r. był kandydatem na wiceprezydenta republikanów, u boku Boba Dole’a.

[b]Czy zagłosowałby pan na aktora albo piosenkarza?[/b]

A dlaczego nie? Gdyby miał odpowiednie kwalifikacje, potencjał, dobry program... Gwiazdy mają oczywiście mniejsze doświadczenie od zawodowych polityków i ich wybór wiąże się z pewnym ryzykiem. Nie ma tu jednak reguły – taka osoba może się sprawdzić, ale może też zawieść. Zapaśnik Jesse Ventura został gubernatorem Minnesoty (w 1998 r. – red.), głosząc hasło „Nie głosuj na polityków takich jak zwykle”. Okazało się jednak, że brak kwalifikacji do niczego dobrego nie prowadzi. Krytykowany i wykpiwany przez media, złośliwie nazywany Jesse Mózgiem, Ventura zrezygnował z ubiegania się o kolejną kadencję. Co wcale jednak nie znaczy, że każda osoba znana z ekranów musi tak skończyć w polityce.

[b]Schwarzeneggera można uznać za pozytywny przykład?[/b]

Przez jakiś czas wielu Kalifornijczyków tak sądziło, ale obecnie większość ma już inne zdanie. Kalifornia przechodzi ostry kryzys budżetowy. Schwarzenegger dokonał cięć w budżecie, które kosztowały go utratę popularności. Jego działalność jako gubernatora aprobuje tylko 23 proc. mieszkańców stanu. W porównaniu do Ventury może jednak nie jest wcale taki zły (śmiech).

[b]W związku z coraz większym cyrkiem medialnym wokół gwiazd ich szanse polityczne będą chyba rosły. Czy to poważne zagrożenie dla zawodowych polityków?[/b]

To dla nich rodzaj ostrzeżenia. Jeżeli ich działalność nie przynosi dobrych rezultatów, wyborców zawsze może skusić wizja zburzenia status quo.

[i]—rozmawiał Marcin Szymaniak[/i]

[i]Darrell West jest wiceprezesem amerykańskiego think-tanku Brookings Institution. „Gwiazdorską politykę” napisał z Johnem Ormanem[/i]

[b]Kalifornijczycy wybrali w 2003 r. Arnolda Schwarzeneggera na gubernatora, dziś w islandzkich wyborach wygrywa partia komików, a szefem czeskiego MSW zostaje sławny dziennikarz. Dlaczego ludzie głosują na gwiazdy?[/b]

[b]Darrell West:[/b] Wyborcy mają często cyniczne podejście do polityki. Gdy z jakichś powodów są zawiedzeni działaniami zawodowych polityków, głosują na kogoś spoza ich kręgu, aby po prostu wstrząsnąć sceną polityczną. Chcą jakiejkolwiek zmiany i uważają, że może ją zapewnić tylko ktoś nieuwikłany w różne polityczne układy. Republikanin Schwarzenegger, znany w 2003 r. tylko z filmów, pokonał w Kalifornii zarówno demokratę, jak i swojego kolegę partyjnego, zawodowego polityka. Gwiazdy świetnie się nadają do roli burzycieli układów. Są to osoby znane, darzone już pewnym zaufaniem z racji dotychczasowych sukcesów, mające doświadczenie w występowaniu przed publicznością. Jako przykład podaje się zazwyczaj Ronalda Reagana, w USA mamy jednak takich przypadków na pęczki. Aktorzy, kosmonauci i sportowcy od dawna próbowali i wciąż próbują swych sił w polityce. Piosenkarz Sony Bono był burmistrzem Palm Springs, a potem wszedł do Izby Reprezentantów. Czołowy w latach 60. futbolista Jack Kemp pod koniec tej dekady zaczął karierę w Izbie, a w 1996 r. był kandydatem na wiceprezydenta republikanów, u boku Boba Dole’a.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!