[b]Kalifornijczycy wybrali w 2003 r. Arnolda Schwarzeneggera na gubernatora, dziś w islandzkich wyborach wygrywa partia komików, a szefem czeskiego MSW zostaje sławny dziennikarz. Dlaczego ludzie głosują na gwiazdy?[/b]
[b]Darrell West:[/b] Wyborcy mają często cyniczne podejście do polityki. Gdy z jakichś powodów są zawiedzeni działaniami zawodowych polityków, głosują na kogoś spoza ich kręgu, aby po prostu wstrząsnąć sceną polityczną. Chcą jakiejkolwiek zmiany i uważają, że może ją zapewnić tylko ktoś nieuwikłany w różne polityczne układy. Republikanin Schwarzenegger, znany w 2003 r. tylko z filmów, pokonał w Kalifornii zarówno demokratę, jak i swojego kolegę partyjnego, zawodowego polityka. Gwiazdy świetnie się nadają do roli burzycieli układów. Są to osoby znane, darzone już pewnym zaufaniem z racji dotychczasowych sukcesów, mające doświadczenie w występowaniu przed publicznością. Jako przykład podaje się zazwyczaj Ronalda Reagana, w USA mamy jednak takich przypadków na pęczki. Aktorzy, kosmonauci i sportowcy od dawna próbowali i wciąż próbują swych sił w polityce. Piosenkarz Sony Bono był burmistrzem Palm Springs, a potem wszedł do Izby Reprezentantów. Czołowy w latach 60. futbolista Jack Kemp pod koniec tej dekady zaczął karierę w Izbie, a w 1996 r. był kandydatem na wiceprezydenta republikanów, u boku Boba Dole’a.
[b]Czy zagłosowałby pan na aktora albo piosenkarza?[/b]
A dlaczego nie? Gdyby miał odpowiednie kwalifikacje, potencjał, dobry program... Gwiazdy mają oczywiście mniejsze doświadczenie od zawodowych polityków i ich wybór wiąże się z pewnym ryzykiem. Nie ma tu jednak reguły – taka osoba może się sprawdzić, ale może też zawieść. Zapaśnik Jesse Ventura został gubernatorem Minnesoty (w 1998 r. – red.), głosząc hasło „Nie głosuj na polityków takich jak zwykle”. Okazało się jednak, że brak kwalifikacji do niczego dobrego nie prowadzi. Krytykowany i wykpiwany przez media, złośliwie nazywany Jesse Mózgiem, Ventura zrezygnował z ubiegania się o kolejną kadencję. Co wcale jednak nie znaczy, że każda osoba znana z ekranów musi tak skończyć w polityce.
[b]Schwarzeneggera można uznać za pozytywny przykład?[/b]