Syryjskie wojska zaczęły wkraczać do miasta Dżisr al Szugur w północnej części kraju, gdzie kilka dni temu nieznani napastnicy mieli zabić 120 żołnierzy. Jeden ze świadków powiedział BBC, że widział 12 czołgów strzelających na chybił trafił. Wielu mieszkańców 50-tysięcznego miasta spodziewało się represji i zdążyło uciec.
Zdaniem ekspertów kraj jest o krok od wojny domowej. Rządzący krajem klan prezydenta Baszara Asada to przedstawiciele mniejszości alawickiej, a miasto Dżisr al Szugur zamieszkują głównie sunnici. W tym samym mieście w 1980 roku ojciec obecnego prezydenta Hafez Asad utopił we krwi bunt sunnitów. Dwa lata później zadał im ostateczny cios, pacyfikując miasto Hama. Tam również teraz reżim wysłał już wojska, zabijając kilkadziesiąt osób.
Władze, tłumiąc protesty, zabiły już ponad 1100 osób. Dwóch kolejnych demonstrantów zastrzelono w piątek. Większość zabitych to cywile, ale syryjscy aktywiści nieoficjalnie przyznają, że część przeciwników reżimu chwyciła za broń.