Sam jeszcze nie wiem. Liczyłem, że to wszystko przyschnie, tym bardziej że awantura Janusza Palikota z Wandą Nowicką przykryła ten temat. A jednak sprawa została odgrzebana. Zobaczę, jak będzie wyglądała ostateczna wersja ustawy.
Premier odgrzebał ten temat.
Nie. Samo tak wyszło, kiedy premier zaprosił na spotkanie do kancelarii posłów konserwatywnych.
Trochę to trąci kabaretem, gdy premier mówi: bądźcie sobie frakcją, ale spotykajcie się u mnie.
W polityce liczy się jedność. Mój przyjaciel, świętej pamięci Aram Rybicki, powiedział kiedyś: w dobrych partiach już byliśmy i to były te prawicowe kanapy z początku lat 90., a teraz musimy być w ugrupowaniach, które potrafią wygrywać wybory. Rybicki był zadeklarowanym endekiem w czasach opozycji demokratycznej lat 70. i należał do partii o silnym zabarwieniu ideologicznym. Mimo to potrafił zrozumieć rzeczywistość polityczną i się z nią pogodzić. Bo od tego czasu prawica dużo się nauczyła. Mówię zarówno o PiS, jak i o PO. Myśli pani, że Robertowi Biedroniowi z Ruchu Palikota tak zależy na związkach partnerskich? Nie. On celowo je rozgrywa, wypełnia pewną funkcję polityczną.
Jaką funkcję? Chce rozegrać PO?
Raczej wyrwać część elektoratu dla Ruchu Palikota. Widać to po jego zachowaniu. On często w swoich wystąpieniach używa podtekstów seksualnych, np. gdy opowiadał, że złapał policjanta za pałę. Prowokuje salę do śmiechu po to, żeby dziennikarze potem krytykowali Sejm za „rechotanie”. Jest po prostu wyzywający, ale ma w tym swój wyrachowany cel.
Nadal nie wiem, jak się pan zachowa w sprawie związków partnerskich.
To złożona sytuacja. Prawa materialne dla par homoseksualnych nie budzą wątpliwości. Ale jeżeli będziemy chcieli ustanowić instytucję paramałżeńską, to trzeba zmienić konstytucję. Powinniśmy się głęboko zastanowić, czy należy to robić. Poza tym, jeżeli uchwalimy ustawę bardzo konserwatywną, regulującą wyłącznie prawa materialne, lewica to wykorzysta w następnej kampanii. Nie będzie się rozmawiało o gospodarce, o rzeczach ważnych dla ludzi, tylko o związkach partnerskich. Taką mają strategię. I dzięki temu lewica może zyskiwać. Dlatego najlepiej byłoby tej sprawy nie ruszać. W końcu dzięki temu, że jesteśmy powściągliwi w kwestiach światopoglądowych, prawica już trzecią kadencję utrzymuje się u władzy.
Czy pana zdaniem Platforma wygra wybory w 2015 roku i nadal będzie rządziła?
Mam nadzieję, że tak. Chyba pani nie wierzy w Europę Plus Palikota i Kwaśniewskiego? Na ile go znam, za parę miesięcy się zniechęci, zwłaszcza jeżeli Leszek Miller nie przystąpi do tej inicjatywy. A wtedy SLD będzie silniejszy niż Ruch Palikota.
Nawet z Kwaśniewskim?
Oczywiście. Nie wierzę w jego wpływy. Ludzie, na których stawia, to są ważne nazwiska, ale już nie mają takiej siły przyciągania jak kiedyś. Poza tym Kwaśniewski nie może sobie pozwolić na popieranie inicjatywy, która mogłaby przegrać wybory, bo wtedy straciłby wpływy w polityce i w kręgach biznesowych. A więc na scenie politycznej pozostaje tylko PiS.
No i ostatnio w sondażach idzie łeb w łeb z PO.
Do sondaży nie należy przywiązywać szczególnej wagi. Ważny jest dzień wyborów. Polacy zaufali Platformie sześć razy z rzędu. Dlatego jesteśmy pierwszą partią, która sprawując władzę, prowadzi w sondażach. Powtórzę, nasza gospodarka się rozwija, pomimo skutków globalnego kryzysu. Wierzę, że ten sondażowy dystans zwiększymy.
Czyli Donald Tusk musi wsiąść do tuskobusa i odbudowywać poparcie.
To byłoby racjonalne zachowanie premiera.
Antoni Mężydło jest posłem PO. W PRL współpracownik KOR, działacz NSZZ „Solidarność”. 2 marca 1984 r. w ramach tzw. porwań toruńskich został uprowadzony, torturowany i więziony przez funkcjonariuszy SB. Wcześniej był posłem PiS.
Z Platform
ą
Obywatelsk
ą
zwi
ą
zany od 2007 r.