Powrót człowieka dobrze wychowanego?

Rozmowa z Małgorzatą Marcjanik, językoznawcą z Uniwersytetu Warszawskiego

Publikacja: 22.04.2013 00:51

Powrót człowieka dobrze wychowanego?

Foto: Fotorzepa, Jacek Lagowski Jacek Lagowski

Rz: 36 proc. czytelników „Rzeczpospolitej" przyznaje, że w pracy od swoich przełożonych słyszą „bluzgi". Jak pani ocenia takie relacje?

Prof. Małgorzata Marcjanik: W polskiej tradycji jest przyjęte, że rozmówcy okazuje się nadzwyczajny wręcz szacunek. Nasz rozmówca powinien czuć, że jest osobą ważniejszą od nas. Dlatego kulturalne jest podkreślanie, że miło kogoś widzieć czy też proponowanie, by usiadł i podsuwanie mu krzesła. W dobrym tonie jest nieokazywanie dominacji. Używanie wulgaryzmów to po prostu wywyższanie się i zawsze świadczy o bardzo niskiej kulturze osobistej.

Dużo przeklinamy?

Po 1989 r. zaczęliśmy używać wulgaryzmów w miejscach publicznych: na ulicy, w parku, w lokalu. Wcześniej unikaliśmy tego poza domem. Dużo przeklinają szczególnie młodzi ludzie, którzy demokrację rozumieją jako nieograniczoną wolność. Bardzo często wypowiadane przez nich wulgaryzmy nie niosą ze sobą żadnych emocji, są zwykłymi przecinkami. Ludzie nie mają często świadomości, że słowa, których używają, są nadzwyczaj niestosowne.

Jeśli nie uważamy słów za wulgarne, to może one już takie nie są...

Mówi pan o procesie nazywanym dewulgaryzacją. Najbardziej popularne przekleństwo na „k" rzeczywiście nie ma już tak negatywnego ładunku emocjonalnego, jak miało kiedyś. Jednak takie zmiany prowadzą do tego, że Polacy przestają rozumieć eufemizmy, czyli słowa nie tak wulgarne jak przekleństwa, ale de facto właśnie do nich odsyłające, jak słowo „kurczę". Ono jest świetnym przykładem zdewulgaryzowanego przekleństwa, które jest już powszechnie używane, choć jeszcze kilkanaście lat temu „kurczę" było uważane za nieeleganckie. Podobnie jak sformułowanie „olewać", które przecież odnosi się do oddawania moczu.

Świat się zmienia i wraz z nim etykieta?

Wraz z ostatnimi przemianami społeczno-politycznymi pojęcie osoby kulturalnej uległo rozchwianiu. Dziś nie bardzo wiemy, co ono oznacza. Teraz w życiu zawodowym zaczęły się liczyć takie wartości, jak siła przebicia, pewność siebie czy asertywność. One wyparły pojęcie człowieka dobrze wychowanego. Wierzę jednak, że to się może jeszcze zmienić. Polacy powinni niedługo zauważyć, że opłaca się uchodzić za osobę dobrze wychowaną. Mam nadzieję, że zwiększająca się cały czas konkurencja na rynku pracy wymusi powrót do dawnych norm.

Dlaczego?

Gdyż nasza kultura osobista świadczy o nas także jako o dobrych pracownikach, o osobach, do których po prostu można mieć zaufanie. O takich ludziach myśli się, że są kompetentne, profesjonalne itd. Grzeczność ma bardzo dobre konotacje.

Rz: 36 proc. czytelników „Rzeczpospolitej" przyznaje, że w pracy od swoich przełożonych słyszą „bluzgi". Jak pani ocenia takie relacje?

Prof. Małgorzata Marcjanik: W polskiej tradycji jest przyjęte, że rozmówcy okazuje się nadzwyczajny wręcz szacunek. Nasz rozmówca powinien czuć, że jest osobą ważniejszą od nas. Dlatego kulturalne jest podkreślanie, że miło kogoś widzieć czy też proponowanie, by usiadł i podsuwanie mu krzesła. W dobrym tonie jest nieokazywanie dominacji. Używanie wulgaryzmów to po prostu wywyższanie się i zawsze świadczy o bardzo niskiej kulturze osobistej.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!