W innym przypadku jesteśmy zdani tylko na siebie?
W stosunku do zagrożeń o mniejszej skali, zwłaszcza tzw. zagrożeń "aterytorialnych", czyli selektywnych uderzeń z zaskoczenia, bez wcześniejszych przygotowań, w których nie chodziłoby o opanowanie atakowanego terytorium, powinniśmy liczyć się z ewentualnością samodzielnego radzenia sobie z nimi. Przynajmniej przez czas potrzebny na uzyskanie konsensusu sojuszniczego.
Czy w świetle tych manewrów uzasadnione jest trzymanie najlepszych polskich żołnierzy na misjach zagranicznych w krajach, które nie są bezpośrednim zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski? Również z dokumentu "Priorytetowe kierunki działań MON i Sił Zbrojnych RP w 2012 roku" wynika, że głównym celem ministerstwa są potrzeby misji zagranicznych. Czy nie jest to lekceważenie zagrożenia na terytorium Polski?
Priorytetem rzeczywiście powinny być konstytucyjne zadania, a tym samym i zdolności oraz przygotowania, związane z bezpośrednim bezpieczeństwem własnego kraju. Dopiero takie zdolności możemy w miarę możliwości desygnować do ewentualnych misji zagranicznych. To istota "doktryny Komorowskiego", której treść wypełniają wnioski i rekomendacje Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego, przeprowadzonego na polecenie Prezydenta RP w ostatnich dwóch latach.