Jaki, w pana opinii, jest ten standard?
Jestem wychowany w duchu misyjności dziennikarskiej, gdzie się służy społeczeństwu, nawet cierpiąc przez to, że się nie zapisało do żadnej kliki politycznej, że się nie przynależy do środowiska, które karmi posadami, prezesurą w mediach publicznych czy bezpośrednimi dotacjami. Dziennikarzem zostałem w 1989 roku, bo byłem entuzjastą zmian w Polsce i nienawidziłem komunizmu. A teraz widzę, jak kolejna partia opłaca dziennikarzy, tak jak za komuny. Jeśli ja mam to zaakceptować, jeśli to ma być podstawa nowego standardu, to nie godzę się na to. Uważam, że takie działania są nie do przyjęcia, więc wnioskuję o zmianę na stanowisku prezesa.
Krzysztof Skowroński twierdzi, że umowa jego radia z PiS nie ma nic wspólnego z niezależnością dziennikarską...
Pierwszą jego reakcją było stwierdzenie, że on nie wie, na co poszły te pieniądze. Mimo że dostał je zaledwie rok temu. Jakbym dostał 143 tysiące złotych, to raczej bym pamiętał, na co je wydałem. Jego tłumaczenie jest bardzo pokrętne. Układ partyjny wypromował Krzysztofa Skowrońskiego na prezesa SDP i płacił mu za pewne usługi. I nie ma żadnego znaczenia, jakie to były usługi. Kluczem do problemu nie jest fakt, że Skowroński przyjął pieniądze od PiS. Jeśli chce, może być otwarcie partyjnym propagandzistą, ale inną kwestią jest, czy w takiej sytuacji powinien być prezesem stowarzyszenia. Bo uczciwy dziennikarz, który chce pomóc społeczeństwu, nie przyjmuje takiej pozycji.
Będziemy namawiali Krzysztofa Skowrońskiego do ustąpienia z funkcji szefa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Wszelkimi możliwymi metodami
Tyle że pieniądze w mediach nie biorą się znikąd. Jedni biorą je bezpośrednio od partii, inni za reklamy od spółek należących do Skarbu Państwa, a więc de facto od polityków sprawujących władzę.