Informację ujawnił "Nasz Dziennik".
Według gazety prokuratura ma przynajmniej wydać komunikat w tej sprawie. – Tych ekspertyz jest kilka. To dobrych kilkaset kart. Będziemy potrzebowali trochę czasu, żeby się z nimi zapoznać, zanim cokolwiek będziemy w stanie na ich temat powiedzieć – mówi „Naszemu Dziennikowi" ppłk Jarosław Sej.
Być może w tej sprawie Naczelna Prokuratura Wojskowa zorganizuje konferencję prasową. - Jeśli tak się stanie to nie wcześniej niż za tydzień lub dwa - mówi "Rz" Janusz Wójcik, p.o. rzecznika prasowego Naczelnego Prokuratora Wojskowego. Jego zdaniem materiały są w kartonach i jest ich bardzo wiele. Nie sposób powiedzieć, czy jest wśród nich całościowa ekspertyza dotycząca wybuchu.
Według "Naszego Dziennika" śledczy dostali jedynie wyniki badań próbek pobranych na przełomie lipca i sierpnia br. zabezpieczonych przez polskich prokuratorów i biegłych podczas jednego z wyjazdów do Smoleńska. Trafiły one bezpośrednio do Polski, choć zwyczajowo tego typu materiał był zabierany do Moskwy i dopiero stamtąd trafiał do Warszawy.
W czerwcu tego roku prokuratura przedstawiła fragmenty sprawozdania z badania próbek przeprowadzonego na jesieni. Zarówno wtedy jak i w lipcu detektory, które mieli ze sobą eksperci sygnalizowały na swoich wyświetlaczach obecność materiałów wybuchowych. Analizy w policyjnym laboratorium jednak tego nie potwierdziły. Nie wiadomo na jakie substancje w ten sposób reagowały urządzenia.