Od momentu ogłoszenia informacji o tym, że sprawę in vitro premier Donald Tusk chce uregulować za pomocą programu zdrowotnego, a nie ustawy, mnożą się kolejne wątpliwości dotyczące takiego rozwiązania.
Ostatnio coraz częściej słychać, że zaproponowane przez resort zdrowia w programie rozwiązania mogą być niezgodne z ustawą zasadniczą.
Niedawno zwracał na to uwagę wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski, który podkreślał, że program zdrowotny jest formą działania państwa, powoływaną w oparciu o art. 48 ustawy o działalności leczniczej. – Z formalnego punktu widzenia pozostaje dyskusyjne to, na ile zabiegi in vitro kwalifikują się obecnie do programu zdrowotnego – mówił w rozmowie z KAI.
Dodawał, że bezpłodność potraktowano tu jako systemowy problem zdrowotny, ale nie wpisano tego do stosownego rozporządzenia. Wątpliwości budzi też sam art. 48 ustawy. – W świetle dotychczasowego orzecznictwa TK budzi on obawy co do zgodności z konstytucją ze względu na przewidzianą w nim nadmierną dowolność ministra zdrowia w zakresie kształtowania przedmiotu programów zdrowotnych – dowodził Królikowski.
Zapytaliśmy, czy resort zbadał konstytucyjność proponowanych rozwiązań przed ich publiczną prezentacją. Ministerstwo odpowiedziało, że nie było takiej potrzeby, bo program nie jest aktem prawnym i nie podlega orzecznictwu o zgodności z konstytucją.