Michael Clayton (Clooney) jest specjalistą od brudnej roboty w kancelarii prawniczej Kenner, Bach & Ledeen. Jeśli jej klienci są zamieszani w jakiś skandal lub mają problemy z prawem, on przybywa na miejsce i pierze ich brudy. Mówi o sobie: „Nie jestem cudotwórcą, ja tylko sprzątam, jestem dozorcą”.
Jego umiejętności i kontakty właśnie są firmie bardzo potrzebne. Kancelaria podjęła się prowadzić sprawę korporacji U/North, którą farmerzy oskarżają o skażenie ich wody substancją rakotwórczą.
Bliski kolega Claytona, Arthur Edens (Wilkinson), oddelegowany z Kenner, Bach & Ledeen do obrony U/North, przeszedł załamanie nerwowe i oskarża własną firmę oraz koncern o ukrywanie zbrodni. Clayton ma się nim zająć. Także U/North wyznacza swojego doradcę prawnego Karen Crowder (Swinton) do zatuszowania sprawy...
Filmów, w których korporacje zamieszane są w brudne interesy, powstało już za oceanem wiele, zwłaszcza gdy Hollywood odkryło prozę Johna Grishama („Firma”, „Ława przysięgłych”). Jednak Tony Gilroy nie koncentruje się na odkrywaniu przed widzem grzechów świata wielkiego biznesu. Skupia uwagę na ludziach takich jak Clayton, Edens i Crowder, którzy dbają, by wizerunek ludzi mających finansową władzę nie ucierpiał. Pokazuje, jak bardzo są materialnie i psychicznie uzależnieni od własnej pozycji i karier, co znakomicie widać w kreacji Tildy Swinton. (Wywiad z aktorką w dzisiejszym Tele).
Wiedzę o ciemnych sprawkach szefów muszą w sobie tłamsić. A jeżeli zdecydują się mówić, ich walka o prawdę przypomina bunt szaleńca – tak jak w przypadku Edensa z wyczuciem zagranego przez Toma Wilkinsona. Jego losy sprawią, że moralnego przebudzenia dozna też Clayton. W świetnym, pełnym tłumionej furii, występie Clooneya nie jest to banalna opowieść o triumfie dobra nad złem. Zachowanie Claytona przypomina ostatni zryw faceta, który czuje, że przegrał życie.