Szokującą informację podało afgańskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. “76 cywilów, w większości kobiet i dzieci, stało się męczennikami w wyniku akcji sił koalicji w prowincji Herat” – napisano w oświadczeniu resortu. Zginąć miało 19 kobiet, siedmiu mężczyzn i 50 dzieci. Wszystkie były bardzo małe – żadne nie miało więcej niż 15 lat. W wyniku nalotu wiele osób miało również zostać rannych, w tym wiele ciężko.
Do tragedii miało dojść w wyniku nalotu dokonanego w okolicy określonej jako Azizabad. W oświadczeniu mowa jest o samolotach “sił koalicji”, nie wiadomo jednak, z jakich krajów mieli pochodzić lotnicy biorący udział w nalocie. Prawdopodobnie chodzi jednak o Amerykanów. Afgańskie ministerstwo podkreśliło jedynie, że nie ma wątpliwości, że cywile zginęli na skutek pomyłki.
Amerykanie na doniesienia te zareagowali bardzo sceptycznie. – Z całą pewnością mogę powiedzieć, że nie mamy żadnych doniesień o śmierci cywilów – powiedział rzecznik sił międzynarodowych porucznik Nathan Perry. Przyznał on jednak, że w prowincji Herat doszło do potyczki z talibami. W wyniku nalotów i walk śmierć miało ponieść 30 bojowników.
Do konfrontacji doszło około 2 w nocy z czwartku na piątek. Mieszany patrol afgańskich i zachodnich żołnierzy miał za zadanie wyeliminować działającego w okolicy dowódcę talibów. Nieoczekiwanie myśliwi zamienili się jednak w zwierzynę, gdy ze wszystkich stron zaczęły się na nich sypać kule i granaty. Właśnie wtedy na pomoc wezwane zostało lotnictwo.
Wersję podaną przez afgańskie ministerstwo potwierdzają świadkowie. Saeed Szarif, członek miejscowej rady starszych, powiedział agencji Reuters, że rzeczywiście zginęły “dziesiątki cywilów”. – Około 2 w nocy wiele osób brało udział w specjalnej recytacji wersów Koranu. Właśnie wtedy Amerykanie zaczęli bombardować. Zginęły dziesiątki ludzi – mówił.