Reklama

Czynne całą dobę

- Denerwuje mnie, że są działacze i sędziowie, którzy przyjeżdżają na zawody tylko po to, żeby się zabawić. I potem ktoś taki przychodzi na zawody dzieci na bańce, przeklina - mówi Jacek Bierkowski, nowy prezes Polskiego Związku Szermierczego w rozmowie z „Rz”.

Aktualizacja: 22.12.2008 07:35 Publikacja: 22.12.2008 02:38

Szermierka

Szermierka

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

[b]Rz: Wchodzi pan do związku, który stał się symbolem zapaści i bałaganu w polskim sporcie. Gratulować tego zwycięstwa czy współczuć?[/b]

Jacek Bierkowski: Jestem optymistą. Czas pokaże, czy mam rację.

[b]A Adam Lisewski pogratulował panu zwycięstwa?[/b]

To smutne, ale nie. Po ogłoszeniu wyników wstał i wyszedł. Szukaliśmy go pół godziny po różnych zakamarkach hali, w której odbywał się zjazd. Zjazd przyznał mu tytuł prezesa honorowego, a nie było go jak o tym poinformować. Mam nadzieję, że uda nam się szybko spotkać, bo muszę przejąć biuro itd. Na razie powiedziałem pracownikom związku, że nie mają powodów do obaw. Pociąg jedzie dalej, tylko maszynista się zmienił.

[b]Jak na maszynistę, który prowadził pociąg od blisko 30 lat, do tego twardą ręką, Adam Lisewski zaskakująco łatwo dał się wysadzić z fotela. Zakładał pan, że wygra z nim już w pierwszej rundzie?[/b]

Reklama
Reklama

Nie, byłem przekonany, że o zwycięstwie zdecyduje jeden, dwa głosy. O tym, że sala bardzo mi sprzyja, przekonałem się dopiero w czasie dyskusji programowej. Pomogły mi też wystąpienia Adama Giersza z Ministerstwa Sportu i Piotra Nurowskiego, szefa PKOl. Nie ukrywam, że Nurowski i minister Mirosław Drzewiecki byli wśród tych, którzy przekonywali mnie do startu w wyborach. Ale przede wszystkim przekonałem głosujących programem. Adam Lisewski wolał mówić o przeszłości i w końcu usłyszał głos z sali: „A gdzie program?”.

[b]Co takiego było w pana programie, że działacze postawili na pana?[/b]

Zaproponowałem normalność. Zapowiedziałem, że związek będzie miał szefa wyszkolenia, bo to podstawa, a u nas nie było go od czterech lat. Że będzie wiceprezes do spraw sportowych, wiceprezes do spraw marketingu. Musimy szukać sponsorów. Poprzedni prezes patrzył na takie działania krzywo. Mówił, że jak będą sponsorzy, to księgowość będzie miała dodatkową robotę.

[b]Dwa lata temu pan i trójka innych działaczy zrezygnowaliście z pracy w związku, w proteście przeciw Lisewskiemu i jego metodom rządzenia. Ale w PZSzerm już od dawna źle się działo, nie ma pan do siebie żalu, że wykonał taki gest za późno? [/b]

Wcześniej wiele razy zastanawiałem się nad rezygnacją, ale myślałem sobie: a co w ten sposób zyskam? A tak przynajmniej wiem, co się dzieje. Dwa lata temu Adam zaczął jednak naprawdę przesadzać i postanowiliśmy odejść. Jako prezes chcę działać w zupełnie innym stylu. Całkowicie przejrzyście. Na każde stanowisko, nawet trenera juniorów, będzie konkurs. I wygra go najlepszy, a nie ten co jest kolegą prezesa albo duszą towarzystwa na bankietach. Będziemy też otwarci na współpracę z mediami. To kolejna rzecz, której mój poprzednik nie lubił.

[wyimek]Mój poprzednik uważał, że sponsor w związku to tylko dodatkowa robota dla księgowej[/wyimek]

Reklama
Reklama

[b]Wywołał pan hasło „bankiety”. Pijaństwo rzeczywiście jest tak dużym problemem polskiej szermierki?[/b]

Jest. Denerwuje mnie, że są działacze i sędziowie, którzy przyjeżdżają na zawody tylko po to, żeby się zabawić. I potem ktoś taki przychodzi na zawody dzieci na bańce, przeklina. Wręcza dzieciakom medale w stanie wskazującym. Jak ktoś już musi pić, to niech przynajmniej zostanie w hotelu, umie się schować. Niedobre zachowania zdarzają się nam też niestety na zagranicznych wyjazdach, a to bardzo psuje opinię.

[b]Zepsuła ją też wielka awantura o szermierkę podczas igrzysk w Pekinie, gdy sportowcy, trenerzy i działacze przerzucali się oskarżeniami: wy nadużywacie alkoholu i jesteście nieudolni, a wy jesteście leniwi itd.[/b]

Byłem świadkiem tego, jak Sylwia Gruchała wylała swoje żale na trenera Tadeusza Pagińskiego, bo podczas igrzysk kierowałem Komisją Techniczną zawodów. Powiedziałem zawodnikom: możemy dyskutować, czy macie rację, czy nie. Ale to, co zrobiliście, zrobiliście w złym miejscu i w złym czasie. Mediom trafiła się gratka, bo igrzyska zaczęły się kiepsko, długo nie było medalu i potrzebny był kozioł ofiarny. I kozioł sam wpadł w ręce.

[b]Za czasów poprzedniego prezesa zawodnicy bywali traktowani jak balast dla związku. Co pan zmieni pod tym względem?[/b]

Szef Rady Zawodniczej będzie brał udział w posiedzeniach zarządu. Chcę, żeby szermierze mówili o swoich potrzebach na bieżąco, a nie dopiero wtedy, gdy noga im się powinie w wielkiej imprezie. Narzekania słychać głównie tam, gdzie nie ma wyników i brakuje partnerskiego układu z trenerem i działaczami. Szermierze to mądrzy ludzie, znający języki, często pracujący na dobrych stanowiskach. A prezes Lisewski ich traktował z góry, jak szarą masę, arogancko. U mnie tego nie będzie, wierzę w nich. Ale oczekuję profesjonalizmu. Muszą się nauczyć rozwiązywać swoje problemy na różnych szczeblach. A dopiero jak już wszystkie zawiodą, niech zwracają się do mnie. Znają mój numer telefonu. Jest czynny całą dobę.

Reklama
Reklama

[ramka][b]Adam Krzesiński, sekretarz generalny PKOl, były szermierz i działacz związku[/b]

Cieszę się z decyzji zjazdu. Działacze zrozumieli, że przed związkiem jest ściana. Miałem wyrzuty sumienia po praniu brudów w Pekinie, sam w nim wziąłem udział. Pokazując wszystko co złe, zniszczyliśmy w pewnym sensie wizerunek szermierki w Polsce. Ale dziś widzę, że ta terapia szokowa była niezbędna. Bez rozliczeń, które w Pekinie się zaczęły i nabrały rozpędu, wszystko mogłoby zostać po staremu. Przez dwadzieścia lat polska szermierka pozostawała w starym systemie, jakby komunizm się nie skończył. Wyniki wyborów to uchylona furtka, teraz trzeba zrobić wszystko, żeby się przez nią wydostać. Czas prezesa Lisewskiego już minął. Był okres, gdy sobie świetnie radził, ale nie umiał się dostosować do nowych warunków. Był świetnym urzędnikiem, który potrafił zadbać o dotację i ją wydać. Ale takie rzeczy jak marketing, sprzedawanie szermierki w mediach, wizerunek związku, leżały odłogiem. Jacek Bierkowski nie jest w związku kimś nowym, był wieloletnim wiceprezesem, ale nie można go obciążać grzechami starego kierownictwa. Kilkanaście ostatnich lat to były właściwie rządy jednoosobowe. Nikt nie był w stanie tego zmienić. Najbardziej sfrustrowani niemocą odchodzili z centrali i starali się robić swoje w okręgach. Teraz przerwali milczenie, zdecydowali się działać. Stąd taki wynik wyborów. [/ramka]

[b]Rz: Wchodzi pan do związku, który stał się symbolem zapaści i bałaganu w polskim sporcie. Gratulować tego zwycięstwa czy współczuć?[/b]

Jacek Bierkowski: Jestem optymistą. Czas pokaże, czy mam rację.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Reklama
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Wydarzenia
Zrobiłem to dla żołnierzy
Reklama
Reklama