Wieńczysław Jończyk założył niewielką firmę transportową: miał dwa tiry i zatrudnił dwóch kierowców. Od dwunastu lat wozili stal, elektronikę, artykuły gospodarstwa domowego aż urząd skarbowy w listopadzie zablokował firmowe konto domagając się zaległego VAT i odsetek, razem 120 tys. zł . – Za co – oburzył się pan Wieńczysław i napisał odwołanie. Bez pieniędzy wytrzymał do stycznia, po czym zamknął firmę, a kierowców zwolnił. – Miałem dosyć szarpania się z urzędem, który mnie nękał – dodaje Jończyk.
Tak jak blisko 400 przedsiębiorców z regionu łódzkiego jego firma kupowała paliwo od spółek związanych z Andrzejem K. Nie raz i nie dwa zamiast oleju napędowego, który był wpisany na fakturach, do baków wlewano im olej opałowy. – Zarówno legalne, jak i nielegalne paliwo nabywaliśmy z tych samym magazynów, skąd zatem mogliśmy wiedzieć, że część handlujących ropą spółek istniała tylko na papierze – mówią przedstawiciele Stowarzyszenia Transportowców Ziemi Łódzkiej, które zrzesza już 80 firm.
Policjanci z Centralnego Biura Śledczego widzą sprawę inaczej. – Część transportowców rzeczywiście nie była świadoma, że bierze udział w przestępstwie, ale niektórzy kupowali z rozmysłem tańsze paliwo z nielegalnego źródła, bo chcieli ograniczyć koszty.
Izba Skarbowa w Łodzi nie prowadzi podziału na świadomych i nieświadomych nabywców paliwa i bezwzględnie nalicza VAT z odsetkami. Przedsiębiorcy składają odwołania, ale kto nie zapłaci kary, jest dłużnikiem fiskusa. – Jeśli prowadzone są postępowania podatkowe zgodnie z ordynacją nie możemy wydać zaświadczenia o niezaleganiu w podatkach – tłumaczy Agnieszka Pawlak, rzecznik łódzkiej izby.
Leszkowi Posiewale z Sieradza z tego powodu bank nie przedłużył kredytu obrotowego na 150 tys. zł. – Ograniczam działalność czekając aż sprawa się wyjaśni, ale nie wiem jak długo będzie to możliwe bez kredytu – mówi Posiewała. – Dziś potrzebuję 90 tys. zł, by firma mogła działać jak w ubiegłym roku, pod warunkiem że nadal będą zamówienia.