Czterdzieści długich dni z Afryką

Oglądany w telewizji mógł być torturą. Tutaj też bywał, ale zostawił wspomnienia na lata

Publikacja: 13.07.2010 00:57

Po mundialu w RPA Hiszpania świętuje swój największy sukces sportowy

Po mundialu w RPA Hiszpania świętuje swój największy sukces sportowy

Foto: AP

Wokół Soccer City wszystko jest niby po staremu. Na parkingach stoją samochody, generatory prądu nadal huczą, słychać trąbki.

Ale niektóre płoty już znikły, przybywa wielkich pudeł ładowanych do ciężarówek. W biurze prasowym pustki, w Sandton, gdzie była główna kwatera FIFA, właśnie skończyła się konferencja, na której Sepp Blatter i wszyscy święci z komitetu organizacyjnego podsumowywali pierwszy mundial w Afryce.

Dla Blattera, wygwizdanego, gdy wyszedł na boisko przed finałem, mistrzostwa pod każdym względem były na dziewiątkę w dziesięciostopniowej skali.

[srodtytul]Ciepło albo zimno[/srodtytul]

Dla mieszkańców RPA na dziesiątkę, ale tylko jeśli zabrać działaczy FIFA, bo oni stali się symbolem chciwości i wyzysku. Dla kibiców to był mundial wyjątkowo nudnej fazy grupowej, wspaniałych ćwierćfinałów, sędziowskich błędów i wielu bohaterów.

Komu dać Złoty But, nagrodę dla najlepszego strzelca, trzeba było rozstrzygnąć, licząc asysty, bo Thomas Mueller, David Villa, Diego Forlan i Wesley Sneijder zebrali po pięć goli. Najlepszym piłkarzem wybrano Forlana, ale gdyby nagrodę dostali Sneijder albo Iniesta, też byłoby sprawiedliwie.

Każdy, kto tu przyjechał, miał swoje mistrzostwa. Bezpieczne albo niebezpieczne, dobrze albo źle zorganizowane, z miłymi ludźmi albo takimi, którym chodziło tylko o to, by z przyjezdnych wydusić tyle grosza, ile się da, ciepłe albo zimne, pełne atrakcji albo spędzone w pokoju, z którego się nie wystawiało nosa po zmroku.

Jeśli wybrał, jak większość, pobyt tylko w Johannesburgu i okolicach, cieszy się, że to już za nim. Jeśli podróżował do najdalszych miast turnieju, zastanawia się, jak to możliwe, że organizatorzy dopuścili do takiej nierównowagi. Dlaczego ponad połowa drużyn stacjonowała w Gautengu, czyli Johannesburgu i okolicach, w Kapsztadzie i Port Elizabeth nie było żadnej, a wokół Durbanu, najcieplejszego miasta mistrzostw, tylko kilka.

[srodtytul]Głowa w wuwuzeli[/srodtytul]

Gauteng lubi się z Kapsztadem jak Warszawa z Krakowem. W Johannesburgu się pieniądze zarabia, w Kapsztadzie wydaje. Tu życie biegnie wolniej, strach jest mniejszy, widoki odbierają mowę. Można tam nawet było zobaczyć kibiców idących wielką grupą na mecz, a przecież skończył się właśnie mundial, w którym kibiców spotykało się przed stadionem, w miastach trzeba ich było szukać, bo lokale zamykano szybko, z ulic wyganiał strach, a taksówki kosztowały krocie, bo na co dzień tymi z licznikami nikt nie jeździ.

Korki też się w Kapsztadzie zdarzają, ale miasto ma swoją muzykę. A Johannesburg brzmi tak, jakby głowę włożyć do wielkiej wuwuzeli. Wuwuzeli, czyli lejka, którym holenderscy kibice wlewają w siebie piwo. Trzeba się położyć albo mocno odchylić, i znaleźć pomocnika, bo lejek jest długi i ręka nie sięgnie. Bywa używany także do trąbienia na stadionach, ale nie polecamy.

Johannesburg był z turniejowych miast najbardziej zatłoczony, najmniej urokliwy, najniebezpieczniejszy, najbardziej bijący po oczach skrajnościami, od temperatur w dzień i w nocy po zderzenie biedy z bogactwem. A to właśnie on był naszą codziennością podczas 40 dni w Afryce. Tutaj i w niedalekiej Pretorii rozegrano połowę meczów.

Trzeba się było Gautengu długo uczyć, żeby mieć z mundialu przyjemność. Pamiętać, gdzie nie chodzić, kiedy nie wyjeżdżać na ulice, żeby nie utknąć w korku, przekonać się, że strach nie zawsze bywa dobrym doradcą i nie każdy, kto zaczepia na ulicy, chce ci zrobić krzywdę. Czasami ma ochotę po prostu porozmawiać, zapytać, jak ci się podoba w Afryce. Albo zadrwić z twoich obaw, pytając w środku nocy: Jestem czarny, nie boisz się?

Soweto, którym w Europie straszono ostatnio niegrzeczne dzieci, okazało się osobnym światem wartym poznania. Bywa tu niebezpiecznie, ale uważać trzeba wszędzie w Johannesburgu, a w Soweto przynajmniej zamiast bram ogląda się prawdziwe życie. Dzieci biegające po ulicach za piłką, znajomych rozmawiających ze sobą przed domami. Zdarzało się nam trafiać tutaj w miejsca, w których tylko szukający resztek pies czuł się u siebie, ale było i tak, że w środku Soweto skończyła nam się benzyna i pół ulicy ruszyło na pomoc, proponując podwiezienie na stację, a potem poprowadzenie na miejsce, którego szukaliśmy. Znacznie gorzej było w Hillbrow, dzielnicy widmie, południowoafrykańskiej stolicy występku. Stamtąd chciało się uciekać jak najszybciej. Niestety, tam właśnie stał jeden ze stadionów, Ellis Park.

[srodtytul]Ornat z piłką[/srodtytul]

Gdy się w RPA zaczyna odkrywać znaki „Zakaz wstępu z bronią” na drzwiach sklepów czy tabliczki „Przechowalnia broni” w centrach rozrywki, stawia to do pionu. Potem traktuje się je jako taką oczywistość jak zakaz wejścia z lodami.

Wbrew obawom poważnych incydentów podczas mistrzostw nie było. Odstraszały drakońskie kary, nawet za wycelowanie w kogoś broni. Ale kradzieże w hotelach czy wybijanie szyb w samochodach zdarzały się często, a prośby o pieniądze były codziennością.

Nie było chyba wcześniej wielkiego turnieju, na którym nawet od pracownika parkingu przy stadionie można było usłyszeć, że nie ma na jedzenie i picie. Na pewno nie było od Argentyny 1978 mundialu tak strzeżonego jak ten. Święta futbolu w kraju, w którym większości kibiców nie stać było na bilet na mecz, a jednak na każdym kroku dawali poczuć, że to jest ich turniej.

Pod względem atmosfery był niezapomniany. Całe Soweto było przystrojone na początek mundialu flagami i piłkami wyciętymi z byle czego. Na ulicy trudno było znaleźć samochód bez pokrowca w barwach RPA na lusterkach. Widzieliśmy w kościołach msze, do których biały ksiądz był ubrany w ornat z wyrysowaną piłką, a czarny ze stułą w kolorach narodowych barw, w makarapie, czyli hełmie ze skrzydełkami, który tutaj jest czapką kibica.

Kazania były o tym, że Jezus jest trenerem i nie zawsze w życiu będzie dogrywka, na ołtarzu wisiały flagi wszystkich finalistów. A to wszystko nie w Soweto, tylko w bogatym i białym Randburgu.

[srodtytul]Dobry policjant, zły policjant[/srodtytul]

Futbol potrzebował takiego szaleństwa po ostatnim Euro w poukładanej Austrii i Szwajcarii, gdzie futbol był wspaniały, ale turniej aseptyczny, z powszednią atmosferą. Tam policjanci i celnicy nie robili sobie wolnego od śmiertelnej powagi. Tutaj podwozili na miejsce zagubionego dziennikarza, wyprowadzali w środku nocy ze złej dzielnicy, nawet darowali mandat za prędkość.

FIFA jest zachwycona, bo zarobiła na mundialu więcej niż na którymkolwiek wcześniej, a od powodzenia afrykańskich mistrzostw, idee fixe Blattera, zależał wynik przyszłorocznych wyborów szefa FIFA. My będziemy pamiętać więcej odcieni. To, że w oficjalnych komunikatach bilety były zawsze wyprzedane, a na Soccer City bywało pomarańczowo od wolnych krzesełek.

Pamiętamy, że to był turniej krajobrazów wartych każdych pieniędzy, i cen hoteli i taksówek podniesionych kilkakrotnie na te kilka tygodni.

Turniej, który dał kontynentowi poczucie własnej wartości. Pokazał światu, że w RPA są autostrady lepsze od niemieckich, supernowoczesne lotniska, najweselsze linie lotnicze świata (Kulula, która samoloty ma pomalowane np. w strzałki z napisem „Tą stroną do góry”, a podczas instrukcji bezpieczeństwa można usłyszeć: – To jest lot dla niepalących. Jak kogoś złapię w toalecie, to za kark i na skrzydło. Wyświetlimy tam film „Przeminęło z wiatrem”). Ale też na tych lotniskach czasami nie mieściły się wszystkie samoloty, bo zawodziła organizacja, i wielu kibiców nie dotarło na przykład na półfinał do Durbanu.

[srodtytul]Na archipelagach[/srodtytul]

Choć dla Afryki mundial może być przełomem, i zjednoczył na ponad miesiąc naród będący wybuchową mieszanką, to żadnego problemu nie rozwiązał. Pewnie całego życia w RPA by nie wystarczyło, by zrozumieć, jakie są naprawdę relacje między białymi i czarnymi mieszkańcami.

Ludzie tu żyją na archipelagach. Każdy ma swój świat, nawet swoje nazwy ulic, bo obok placów Nelsona Mandeli, parków imienia Thabo Mbekiego, lotniska imienia Olivera Tambo i innych bohaterów walki o demokrację pozostały w wielu miejscach nazwiska tych, którzy apartheid umacniali. Również Hendrika Verwoerda, architekta tego systemu.

Władza polityczna się zmieniła, ale bogactwo wciąż jest głównie w rękach białych, a obraz coraz bardziej się zaciera. Widzieliśmy białych szefów odnoszących się do czarnych pracowników tak, jakby apartheid trwał, ale spotykaliśmy też czarnych rozmawiających między sobą w afrikaans, kilkanaście lat po wygranej walce o wolność, również wolność od języka dawnych oprawców.

Niektórzy mówią, że RPA jest w stanie zimnej wojny: obie strony mają wystarczającą moc, żeby zniszczyć przeciwną, ale boją się próbować. Mundial napięcia odsunął na jakiś czas na bok, teraz wróci wyzwanie, przy którym organizacja mistrzostw świata wydaje się drobiazgiem.

Będziemy trzymać kciuki, bo choć wielu z nas przyjechało tutaj kilka tygodni temu jako conradowscy posłowie światłości, naburmuszeni, że Afryka nie jest taka, jak oni by chcieli, to żegnamy się z nią jak Karen Blixen. Wiemy, że bywało różnie, ale serce boli.

Wokół Soccer City wszystko jest niby po staremu. Na parkingach stoją samochody, generatory prądu nadal huczą, słychać trąbki.

Ale niektóre płoty już znikły, przybywa wielkich pudeł ładowanych do ciężarówek. W biurze prasowym pustki, w Sandton, gdzie była główna kwatera FIFA, właśnie skończyła się konferencja, na której Sepp Blatter i wszyscy święci z komitetu organizacyjnego podsumowywali pierwszy mundial w Afryce.

Pozostało 95% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!