- To najgorszy rok, jaki pamiętam – mówi Mirosław Kamiński z podkrakowskiego Mnikowa.
U nas jest katastrofa. Pompa drugi dzień nie radzi sobie z wodą, której jest pełno w piwnicy – opowiada. Dodaje, że podobnie jest niemal u wszystkich jego sąsiadów. – Urzędnik z gminy, który był u nas, tylko rozkłada ręce. Jesteśmy zdani na siebie. Takiej ilości wody prawdopodobnie nie usuniemy z piwnic przed zimą.
Z powodu trwających od kilku dni intensywnych opadów w południowych województwach znów ogłaszane są alarmy powodziowe. W Małopolsce obowiązują w ośmiu miastach i gminach, w tym w Krakowie. Na Opolszczyźnie stany ostrzegawcze we wtorek rano przekroczone były na pięciu wodowskazach, a IMiGW ostrzega, że Odra i Olza będą jeszcze przybierać. Na Śląsku uszkodzone zostały linie energetyczne i stacje transformatorowe. Bez prądu zostało prawie 6 tys. rodzin. W kilku miejscach strażacy pracują przy umacnianiu wałów przeciwpowodziowych.
Do tej pory doszło jedynie do lokalnych podtopień. W Małopolsce mimo akcji strażaków i pracowników gminy Jabłonka nie udało się uratować przed zalaniem oczyszczalni ścieków. W Krakowie pod wodą są niemal wszystkie bulwary wiślane. Trzy barki do przewożenia piasku porwał nurt.
Na Podkarpaciu poziom wody w rzekach podnosi się z godziny na godzinę. Alarm ogłoszono w jednej gminie. – Jeżeli będzie padać jeszcze dwie, trzy doby, czeka nas kolejna powódź – ostrzegają w Wojewódzkim Centrum Zarządzania Kryzysowego w Rzeszowie.