W zakładzie karnym Wadi an-Natrun, około 100 km na północ od Kairu, strażnicy zostali zaatakowani przez osadzonych i tłum, który szturmował budynek od zewnątrz. Więźniowie zabrali funkcjonariuszom broń, ale według przedstawiciela Bractwa Muzułmańskiego Mohameda Osamy podczas starć nikt nie zginął.
Jak podał Osama, uwolnieni liderzy bractwa to siedmiu mężczyzn aresztowanych w nocy z czwartku na piątek podczas obławy służb bezpieczeństwa na przywódców islamskich ekstremistów. Nie był to jedyny zakład, z którego udało się zbiec osadzonym. W wielu więzieniach i aresztach funkcjonariusze sami opuścili posterunki albo ulegli zbuntowanym aresztantom.
W efekcie antyrządowych protestów w Egipcie zginęły do niedzieli co najmniej 102 osoby, z czego 33 w sobotę. 17 osób zostało zastrzelonych przez policję odpierającą ataki na posterunki w podkairskich miejscowościach Biba i Nasser. 12 osób poniosło śmierć w walkach między Beduinami a siłami bezpieczeństwa niedaleko granicy z Izraelem. Uzbrojeni nomadowie zaatakowali tam posterunek graniczny, podpalając budynki oraz niszcząc fragment zasieków i muru odgradzającego Egipt od Strefy Gazy. [srodtytul]Opozycja chce El Baradeia[/srodtytul]
Bractwo Muzułmańskie, główna egipska organizacja opozycyjna, oznajmiło, że nie akceptuje ogłoszonych w sobotę przez prezydenta Hosniego Mubaraka nominacji rządowych.
– Ugrupowania opozycyjne popierają kandydaturę Mohameda El Baradeia na negocjatora – powiedział telewizji al Dżazira Esam el Erian, jeden z przywódców bractwa. El Baradei, laureat Pokojowej Nagrody Nobla i lider egipskich demokratów, wziął w piątek udział w antyrządowej demonstracji, po czym znalazł się w areszcie domowym. Wieczorem na placu Tahrir w Kairze oraz w centrach innych miast znów zgromadziły się tysiące ludzi. Z minuty na minutę liczba protestujących rosła pomimo zbliżającej się godziny policyjnej. Na ulicach Kairu nie było widać jednak policji, tylko samo wojsko.