Kaczyński i Tusk w kampanii wyborczej 2011

Ta kampania to starcie dwóch liderów. Są jak bokserzy dobrze znający słabe i mocne strony przeciwnika

Publikacja: 01.10.2011 02:50

Briefing Donalda Tuska przed wyjazdem „tuskobusem” na Podlasie 24 września

Briefing Donalda Tuska przed wyjazdem „tuskobusem” na Podlasie 24 września

Foto: Fotorzepa

Tusk jeździ autobusem i pochyla się nad biedą, nieszczęściem. Udaje, że przez ostatnie lata rządził ktoś inny. Kaczyński gra polityka ciepłego i umiarkowanego. Wie, że nie może się dać sprowokować, bo to dla niego zguba.

Obaj są jak dobrze wytrenowani bokserzy. Znają mocne strony przeciwnika i swoje słabości. Premier dąży do zwarcia w nadziei, że Kaczyński się pogubi, wda się w bójkę. Kaczyński to wie, dlatego schodzi z linii ciosu.

Obaj wzięli cały ciężar kampanii na siebie. Dlaczego? Programy PiS i PO są niespójne, mało wyraziste. PO pożegnała się z liberalizmem – wycofała z podatku liniowego, nie tknęła KRUS, podwyższyła podatki. A prosocjalny PiS? Obiecuje podwyżki dla nauczycieli, gdy tylko powróci wysoki wzrost gospodarczy. A wiadomo, że długo nie powróci. Ale PiS ma świadomość, że z pustego nie naleje, i nie chce być potem szarpany za gołosłowne obietnice.

Liderzy robią więc wiele, by się odkleić od partyjnych szyldów.

– Lokalni działacze PO są nazywani w „tuskobusie" glonojadami w krawatach. Odgania się ich od szefa rządu – opowiada uczestnik objazdu. Tusk ma się spotykać z ludźmi, a nie z partyjnym aktywem.

Podobnie działa ekipa Kaczyńskiego. W kampanii jest tylko prezes. Sztab zręcznie ociepla jego wizerunek. Dobrym przykładem jest ostatni klip wyborczy czy wypuszczony kilka dni temu film propagandowy o Kaczyńskim pod tytułem „Lider". W tym ostatnim Kaczyński opowiada, jak w dzieciństwie walczył na kamienie. Mówi, że mimo straty brata jest w stanie działać publicznie. Nie ma spiskowych teorii, sztucznej mgły i pielgrzymek z krzyżem.

Na premierze filmu usłyszeliśmy: „Oficjalnie Kaczyński otwiera się na nowych wyborców. Po cichu, bez fleszy, w kinowych salach głaskani są twardzi zwolennicy partii". Tam stary PiS mówi o Smoleńsku starym językiem. Kampania idzie płynnie, dwutorowo.

W PO jest inaczej. Tusk był niezadowolony z tego, jak układa się rozgrywka. PO uparcie wzywała Kaczyńskiego do debat. Prezes odmawiał – nie chciał ryzykować powtórzenia telewizyjnej klęski z 2007 roku. „Debatowanie o debatach" stawało się śmieszne. Wtedy w sztabie PO padło hasło: „Po co debatować z Kaczyńskim? Podyskutujmy z Polakami".

Premier wsiadł do autobusu. Wiedział, że tu ma przewagę – dobrze się czuje w kontakcie z przypadkowymi ludźmi, potrafi słuchać i współczuć.

Okazało się, że człowiek, który od czterech lat jest u władzy, wysłuchuje narzekań i ociera łzy wyborców. Dziwne?

Nieważne. Z badań robionych dla PO wynika, że „tuskobus" się spodobał. I dlatego będzie jeździł do końca kampanii.

Tusk jeździ autobusem i pochyla się nad biedą, nieszczęściem. Udaje, że przez ostatnie lata rządził ktoś inny. Kaczyński gra polityka ciepłego i umiarkowanego. Wie, że nie może się dać sprowokować, bo to dla niego zguba.

Obaj są jak dobrze wytrenowani bokserzy. Znają mocne strony przeciwnika i swoje słabości. Premier dąży do zwarcia w nadziei, że Kaczyński się pogubi, wda się w bójkę. Kaczyński to wie, dlatego schodzi z linii ciosu.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne