W niedzielę pokazał się Warszawie niby w pełnej krasie, a wieczorem powitano go pokazem sztucznych ogni. Za dwa tygodnie na Stadionie Narodowym ma jednak zostać rozegrany pierwszy mecz piłkarski, a na razie nie ma boiska.
– Budowaliśmy już murawy zimą. Na stadionie Hutnika, Widzewa, Pogoni Szczecin czy ŁKS Łódź poszło bez problemów, mimo że było minus 15 stopni. Teraz jest jednak dużo mniej czasu. Zaczęliśmy już pracę i robimy wszystko, żeby zdążyć. Zawsze jest jednak jakieś ryzyko, że przegramy z pogodą – mówi Marek Wypychowski, prezes Zielonej Architektury, firmy, która została wybrana na wykonawcę murawy.
Ta, która zostanie teraz rozłożona, posłuży zapewne tylko na mecz o Superpuchar Polski (11 lutego, Legia – Wisła) i towarzyskie spotkanie Polski z Portugalią, które ma zostać rozegrane 29 lutego. Przed mistrzostwami Europy na stadionie ma odbyć się kilka imprez pozasportowych, więc przed turniejem nawierzchnia zostanie wymieniona.
– Jeżeli zdążymy z wykonaniem boiska, to zdążymy w 100 procentach. Jedna rolka trawy ma minimalną szerokość 120 centymetrów, kilkanaście metrów długości i waży około tony. Coś takiego naprawdę trudno przesunąć piłkarzom. Czasami róg rolki może się podwinąć od wślizgu, ale nie ma mowy o żadnej fuszerce. Na Euro, bo to przecież impreza najwyższej rangi, zostanie rozłożona nowa murawa, co nie znaczy, że o starą nie będziemy dbać. Aby zapewnić odpowiednią temperaturę i dostęp światła, będzie oświetlana specjalnymi lampami – tłumaczy Wypychowski.
Boisko przed mistrzostwami Europy zostanie zbudowane zgodnie z przykazaniami UEFA za około 1,2 miliona złotych. Po turnieju ma zostać rozmontowane.